Tak – książę posprzątał i tak –
Sammi nawet otworzyła drzwi, by mógł sobie swobodnie wyjść, ale on nie miał
takiego zamiaru. Przynajmniej na razie. Zamiast tego walnął się na łóżko, chcąc
odpocząć, ale oczywiście nie było mu to dane.
Bo jego poddani całe życie coś
od niego chcą.
Westchnął sfrustrowany pod nosem,
słysząc ciche pukanie, ale nie miał najmniejszej ochoty na rozmowę z
kimkolwiek, więc przykrył głowę poduszką, jednakże natrętny gość nie chciał
sobie pójść, wręcz przeciwnie – dobijał się jeszcze bardziej.
Aż w końcu drzwi otworzyły się
same. Dobrze, że w progu pokoju pojawił się nie kto inny jak Schmitt, bo – w
przeciwnym wypadku – każda następna osoba zostałaby wtrącona do królewskiego
lochu, a następnie ścięta na jego jakże uroczej szubienicy.
- Gdzie Sammi?
Książę prychnął lekceważąco,
naciągając poduszkę na głowę tak mocno, by nie słyszeć żadnych dźwięków
dochodzących z zewnątrz. O tak! Było mu niezwykle wygodnie, a poddani mogliby
chyba zrozumieć, że władca potrzebował chwili relaksu, prawda? A jego doradca w
szczególności. Ehh.. naprawdę powinien poważniej pomyśleć o zmianie służby, ale
to wtedy, gdy już porządnie odpocznie.
Jeśli zaś chodziło o wiedźmę, to
tak szczerze powiedziawszy (a raczej pomyślawszy), to on nie miał pojęcia,
gdzie polazła. Jakoś specjalnie go to nie interesowało. Przypilnowała, by
posprzątał, zrobiła miliony zdjęć, aby
upamiętnić tą jego porażkę, a następnie
zostawiła go w stanie kompletnego zdruzgotania. Samego, samiuteńkiego.
A nie… przecież były jeszcze
jego kochane dzieciaczki…
- Andi, pytam się, gdzie jest
Sammi – w głosie bruneta słychać było wielkie zniecierpliwienie, więc książę
łaskawie podniósł się ze swego królewskiego łoża, a następnie zlustrował faceta
spojrzeniem od stóp do głów i wzruszył ramionami.
- Sprawdzasz, czy przypadkiem
jej nie zjadłem? Odpowiedź brzmi: smaczna była.
No cóż – mina mężczyzny była
bezcenna, ale zasłużył sobie na takie coś. Dlaczego? No przecież zakłócił
książęcy wypoczynek! Jednakże najwidoczniej szybko otrząsnął się z szoku, bo
już po chwili podszedł do niego i po prostu siadł obok. Tak jakby nigdy nic.
- Kazali mi wszystkich zaprosić
na obiad, ale nie zrobię tego, nie wiedząc, gdzie ona poszła, więc?
Książę westchnął pod nosem,
przeczesując dłonią jasnobrązowe włosy, a następnie zdecydował się na jedną,
krótką, ale jakże wyczerpującą jego królewski organizm odpowiedź:
- Cholera wie.
Jednakże brunet nadal uparcie
siedział na jego łóżku. Na rozmowy mu się zebrało do kurwy nędzy?
- Co się stało, Andi?
To pytanie przelało czarę
goryczy. Momentalnie przypomniało mu się to całe upokorzenie na oczach jego
własnych dzieci. A przecież dla nich powinien być wzorem do naśladowania,
autorytetem…
Poczuł jak coś podejrzanego
zaczyna go piec w oczy, ale zamrugał szybko powiekami i łamiącym się głosem
wydukał:
- Ona kazała mi zamiatać –
niemal załkał, a Schmitt popatrzył na niego w kompletnym osłupieniu, a chwilę
później wybuchnął histerycznym śmiechem.
Książę zgromił go spojrzeniem.
- Jak już się wypłaczesz, to
zejdź na stołówkę – po tych słowach poklepał go po ramieniu, co widocznie miało
być gestem pocieszenia, a następnie po prostu wyszedł.
Pfff… nędzny poddany!
Niemniej głód ponownie dał o
sobie znać poprzez głośne i wymowne burczenie w brzuchu, więc książę postanowił
łaskawie odwiedzić pomieszczenie, w którym prawdopodobnie królewscy kucharze
zaoferują mu jakiś posiłek.
Oczywiście nie zdziwił go fakt,
iż calutka kadra (z wiedźmą łącznie) siedzi sobie przy prostokątnych
stolikach i ze smakiem zajada jakieś mięso
z ryżem i surówką.
Odwrócił wzrok od czarnych loków
dziewczyny, która śmiała się z czegoś razem z Karlem (obiektywnie rzecz ujmując
to pewnie z niego), a później natrafił na Martina, który przywoływał go gestem
dłoni do siebie, a konkretniej na miejsce, które dla niego zajął. Doskonale
wiedział, że książę nie lubi siedzieć pomiędzy dwiema osobami, także jego
krzesełko sąsiadowało jedynie ze Schmittem i oknem.
Kolejny głośny odzew ze strony
jego żołądka wyrwał go z dziwnego rodzaju zamyślenia, a - już po chwili – pewnie podszedł do stolika,
usiadł, a następnie z powątpiewaniem popatrzył na zawartość swojego talerza.
- Niskokaloryczne, dla skoczków
idealne – powiedział Martin, siedzący obok niego, odpiłowując nożem kawałek
mięsa – A do tego bardzo smaczne.
No cóż – może książę był
naprawdę głodny i wyczerpany, a na dodatek zły i sponiewierany, ale nie
uśmiechało mu się jedzenie tego czegoś. Gdy już otwierał swe usta, by spytać, z
czego ten kotlet jest wykonany, przerwał u siedzący naprzeciwko niego Freund.
Freud, który miał założone nauszniki
w kształcie rogów renifera.
Serce księcia podskoczyło niemal
do gardła, gdyż zobaczył w minie Severina coś, czego nie widział nikt inny,
coś, co było przeznaczone specjalnie dla niego, a konkretniej… dziwny błysk w
oku, który przypominał prędzej żądzę mordu, aniżeli jakieś ludzie uczucia, więc
książę mimo wszystko skulił się na swoim miejscu, szukając jakiejkolwiek drogi
ucieczki.
Sęk w tym, że żadnej nie było.
- Kocham reinsdyrstek - wymamrotał z uwielbieniem Freund w jego stronę.
Jeśli zaś chodzi o księcia, to zaczęło mu się niemal zbierać na wymioty, bo
momentalnie zrozumiał, z czego zostały wykonane te kotlety, co go w sumie nie
dziwiło, bo to była przecież jedna z ulubionych potraw Norwegów. No ale po
Severinie - mimo wszystko - nie
spodziewał się takiego aktu kanibalizmu.
- Jesz właśnie swoich braci –
powiedział – Zemszczą się na tobie, zobaczysz.
Jednakże skoczek siedzący
naprzeciwko niego jedynie się roześmiał, a był to śmiech płatnego zabójcy. Tak,
mości książę był niemal pewny, że jeśli nie zginie z rąk Sammi (bo jeśli
chciałaby to zrobić, to zamordowałaby go w nocy, prawda?), to łapę położy na
nim Freund.
Oczyma wyobraźni zobaczył
mężczyznę z wielkim toporem w ręku, a przynajmniej siekierą. Następnie jego
książęca głowa zostałaby oddzielona od reszty ciała, a on tylko by się tylko
śmiał, albo i gwizdał przy tym.
Ręka zaczęła mu delikatnie
drżeć, dlatego schował ją tak, by nikt tego nie zobaczył, a następnie drugą ujął widelec.
Zjadł tylko ryż i surówkę, bo –
pomimo zapewnień Schmitta – jakoś na kotleta z renifera skusić się nie
potrafił.
*
* * *
Sammi uśmiechnęła się, gdy tylko
przekroczyła próg pokoju, bo jakże tu się nie cieszyć, jeśli widzi się idealny
porządek?
No – prawie idealny, bo zakłócał
go Wellinger, który stał sobie obok terrarium z tymi potworami i spoglądał na nie
z uwielbieniem.
- No maluszki, popatrzcie na
tatusia… Tatuś was kocha.
Prychnęła pod nosem, a następie
przeszła do swojej torby, która nadal nie była do końca rozpakowana i wyjęła z
niej kilka książek oraz laptopa, w końcu wszelakie prace domowe musiała przesyłać
nauczycielom przez Internet. No cóż –mówiło się trudno, przynajmniej nie będzie
miała żadnych zaległości.
- Cip, cip, cip, kochane moje
skarbeczki! Cip, cip, cip.
Od samego głosu Wellingera momentalnie
rozbolała ją głowa. Dlaczego los pokarał ją mieszkaniem z tym debilem? To, że
był głupi Sammi wiedziała o dawna, ale to, iż był aż tak tępy i ułomny? No cóż –
to nowość, bo myślała, że chociaż chwilami jest zdolny do jakiegokolwiek
myślenia, dlatego sama postanowiła go oświecić.
- Tak się woła na kury, matole –
mruknęła znad książki od jej ukochanej fizyki.
Nie widziała, czy odwrócił się w
jej stronę czy nie, ale uśmiechnęła się sama do siebie, bo chłopak przynajmniej
zamknął ryja. No ale to co dobre - szybko się kończy, prawda?
- A jak, według ciebie, mam
zwracać uwagę moich skarbeczków?
Sammi westchnęła, wznosząc oczy
do góry. On jest kompletnym jełopem, któremu nikt już nigdy nie będzie w stanie
pomóc.
- A jak robią pająki? – spytała,
a następnie wykonała teatralną pauzę, dając mu czas na myślenie (choć przecież
on tego nie potrafił, ale jednak) – No właśnie, Wellinger. Może po prostu się
zamknij, a one zrozumieją więcej niż z tego twojego „cip cip” .
Ponownie zagłębiła się w
książce, a następnie zaczęła czytać o efekcie fotoelektrycznym, niemniej ten
debil ponownie zabrał głos.
- Maleństwa moje, dlaczego
jesteście takie smutne?
Tego dla Sammi było stosunkowo
za wiele, więc poderwała się z łóżka, zrzucając z kolan podręcznik, jednak
jakim cudem nie zwróciła na to uwagi, bo - w tej chwili - jej wściekłość wzięła ją w swoje panowanie. Mierzyła chłopaka nienawistnym spojrzeniem od góry do dołu.
- Może po prostu je nakarm i zamknij
w końcu ryj!
No cóż. Chyba go zaskoczyła, ale
jakoś nie miała żadnych wyrzutów sumienia. Mało tego! Wellinger popatrzył na
nią jakoś tak dziwnie, a następnie bez słowa wyjaśnienia minął ją i po prostu
wyszedł z pokoju.
Jej serce odtańczyło taniec
triumfu.
Papa, gamoniu!
Jednakże długo się nie cieszyła.
Mało tego! Po dziesięciu minutach drzwi otworzyły się z powrotem. Zlustrowała
debila od stóp do głów, a jej podświadomość zarejestrowała fakt, iż przywlókł
coś, co było zawinięte w białą serwetkę z kuchni.
On zaś – całkowicie ją ignorując
– podszedł do tych potworów, a następnie wyciągnął pół kotleta, które podawane
były na obiad.
Nie wytrzymała i po prostu parsknęła
śmiechem.
- Co ciebie tak znów śmieszy,
co? Sama kazałaś mi je nakarmić! – Wellinger nie krył oburzenia, a ona starała
się ze wszystkich sił jakoś się uspokoić, ale marnie jej to wychodziło, niemniej
po chwili jakoś udało się to zrobić, więc wyjąkała:-Wiesz… ja naprawdę rozumiem, że możesz być pewnych spraw nieświadomy, na przykład tego, że bociany tak naprawdę nie przynoszą dzieci, a Święty Mikołaj nie istnieje, ale czuję się w obowiązku powiadomić cię, że twoje maleństwa renifera nie zjedzą.
Stała dumna, czekając na jakąkolwiek jego reakcję, oczekując nawet najgorszego, ale tego, co się stało, nie przewidziała, gdyż Wellinger po prostu… siadł na ziemi, a jego mina nie okazywała niczego poza ogólnym załamaniem.
Mimo wszystko zrobiło jej się szkoda tego debila, więc niepewnym głosem ponownie zaczęła:
- Po prostu idź do tego sklepu,
gdzie je zakupiłeś, a na pewno coś dostaniesz. Nie mam najmniejszej ochoty żyć pod
jednym dachem z głodnymi potworami.
Rozpacz na twarzy chłopaka była
jeszcze większa.
- Ale mnie tam uznają za
kompletnego kretyna, że nie pomyślałem o
tym wcześniej.
Sammi przygryzła wargę, by
ponownie nie wybuchnąć śmiechem i mimowolnie mruknęła.
- Może mieliby rację, co?
Jednak nie została spiorunowana spojrzeniem,
nie – nic z tych rzeczy. Chłopak nadal siedział
i gapił się w podłogę, dlatego ona po prostu nie wytrzymała, a po chwili –
niewiele myśląc - powiedziała:
- Dobra, ja pójdę.
*
* * *
Mości książę nie wiedział, co
przyszło do głowy wiedźmie, że wspaniałomyślnie ofiarowała się wybrać po
jedzenie dla jego kochanych dzieciaczków, niemniej teraz spały sobie najedzone
i zadowolone, a on po prostu na nie patrzył, bo jeszcze nie nacieszył swych
królewskich oczu ich widokiem.
Sammi siedziała po turecku na
łóżku, pochylając się nad książką. Tak w sumie, to on też powinien zacząć się
uczyć do tej poprawy. Tak, ale to jutro – po treningu. Dziś miał już dość
ekstremalnych przeżyć.
Zerknął na zegarek, który
wskazywał godzinę osiemnastą, niemniej on był już poważnie zmęczony, a skoro
kąpieli użyczył jakieś czterdzieści minut temu (ha, ha! Znów nie zostawił
wiedźmie ciepłej wody), to z powodzeniem mógłby usnąć już teraz. Nawet bez
kolacji, która powinna być za niedługo.
Tak, sen to najlepsze
rozwiązanie.Także zdjął buty, a następnie po prostu walnął się na posłanie.
Wiedźma popatrzyła na niego
dziwnie, ale on nie miał zamiaru rozmyślać nad jej logiką, której nie pojmie
przecież nigdy, więc już przymykał oczęta, już zaczął się relaksować, gdy z
tego, jakże przecież pięknego, stanu wyrwał go głos Sammi:
- Mówiłam już, że nie będę
dzielić z tobą łóżka, Wellinger. Śpisz na podłodze.Chwila, to musiał być sen. Na pewno. Gwałtownie otworzył oczy, ale wiedźma tylko patrzyła na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy, a następnie wypowiedziała te dwa słowa, które rozbudziły go na dobre:
- Zjeżdżaj stąd.
Że kurwa niby co?_____________
Sto lat, sto lat, niech Andi skacze nam!
Sto lat, sto lat, niech Andi skacze nam!
Jeszcze raz, jeszcze raz, niech Andi skacze naaaam!
Nieeech skaczee naaaaaaaam!
♥
Także no, w ten wyjątkowy dzień, jakim są urodziny Weliego, wstawiam ten rozdzialik, ale coś książę wyjątkowo markotny mi się wydaje, choć biorąc pod uwagę fakt, że ostatnio u Wojtka czytelniczki mi się rozkleiły, to i tak tu jest wesoło :)
A co do tego renifera... no powstrzymać się nie mogłam :D
Miało tu jeszcze pojawić się zdjęcie imienniczki naszego księciulka, ale przez słaby Internet fotka nie chce się dodać, także dostaniecie ją na początku miesiąca.
I jeszcze jeden komunikat:
Od września rozdziały pojawiać się będą co dwa tygodnie na zasadzie: Jeden tydzień (piątek, sobota lub niedziela) - rozdzialik u księciunia, tydzień drugi (piątek, sobota lub niedziela) - rozdzialik u Wojtka.
Oczywiście mogą być wyjątki od tej reguły, ale to zależy indywidualnie od tygodnia i przede wszystkim od planu lekcji.
Pozdrawiam, słoneczka! :*
Ja nie wiem jakim cudem bede wytrzymywala dwa tygodnie bez naszego Ksiecia :( Rozdzial swietny, uwielbiam Twoj styl pisania, a nim rozkapryszonego Andiego :)))) Zycze duuuuuuuuzo weny i pozdrawiam ♥
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńTo wina szkoły, a co dwa tygodnie, gdyż jest i drugi blog, więc trzeba pisać i tu i tu ;)
Pozdrawiam! :*
Seeeevein !!!! Zaśmiałam się jak głupia, gdy przeczytałam o tych jego porożach. Ochi Andi nareszcie zrozumiał z czyjej strony grozi mu prawdziwa zagłada. Severin-zabójca czai się wszędzie, buahaha! No, ale kotlety z renifera? Jak tak można? Freund się zemści, oj. Weźmie topór i powybija tych Norwegów, którzy śmieli zrobić obiad z jego krewnych.
OdpowiedzUsuńAle wracając do Andiego. jakieś przebłyski normalności u niego wystąpiły. Choć może była to po prostu troska o potomków? Siła wyższa i konieczna tak, że nawet posunął się do przyjęcia pomocy od Sammi.
I jeszcze relacje księcia ze Schmittem. Ten go chciał pocieszyć, zapytac co się stalo, ale nie dziwię się mu, że zaczął się śmiać, gdy usłyszał o tym zamiataniu. Sammi mogła mu dac chociaż jakiś królewski odkurzacz, z pozłacaną rurą i wygrawerowaną koroną.
No i biedactwo musi spac na podłodze. Ale może lepsza karą byłoby spanie w pokoju Severina? Chociaż nie. Uśmiercenie głównego bohatera w tak wczesnym stadium opowiadania to nie byłby najlepszy pomysł.
Uśmiałam się, zresztą jak zwykle :) Pozdrawiam :)
Dziękuję <3
UsuńHahahahah XD No cóż - teraz pewnie będzie unikał Severina jak ognia, nie :D
To mają być przebłyski normalności? Kochana! On się po prostu troszczy o potomków! XD
Pozdrawiam! :*
Ja tu wchodzę sobie na twojego bloga ( z powodu mojej niecierpliwości, która po prostu już szajby dostaję, że nie ma komentarza, ale to szczegół ) I patrze nowy rozdział no i już chciałam przypierdzielić Bloggerowi, że mi nie pokazał nowości, ale patrzę jednak pokazało xD więc idę czytać.
OdpowiedzUsuńWszystko co zapamiętałam z tego rozdziału, a mianowicie 3 rzeczy :
- rogi Severina xD co temu człowiekowi odbiło, żeby ubierać do obiadu rogi renifera.
- Welliego, jaki był załamany po tym, jak dowiedział się, że jego dzieciaczki nie jedzą kotletów xD
To właściwie były dwie rzeczy, ale to kolejny szczegół xD bo ja teraz leże ze śmiechu. Beczę tym razem z radości.
Pozdrawiam i weny ;*
Dziękuję <3
UsuńAleż kochana, możesz przypierdolić Bloggerowi! Ja się nie pogniewam XD
No cóż - Severin to przecież krewny reniferów XD
Pozdrawiam! :*
Jeju hahahahahahah nie wierzę :DDD Karmić pająki kotletem? To tylko nasz Książe mógł wymyślić :D Leżę i nie mogę wstać xD
OdpowiedzUsuńAle zdziwiłam się, że Sammi wyręczyła Go w kupieniu jedzenia dla jego 'dzieci' :D Czyżby coś zaczynało się dziać? Mam wrażenie, że Andi zaczyna się zmieniać ;> No ale zobaczymy ;>
Rozdziały co dwa tygodnie?! Ciekawa jestem jak ja to wytrzymam ;cccc
Czekam na nexta kochana! ;>
Pozdrawiam i weny życzę :*
Zapraszam wszystkich http://good-bye-my-almost-lover.blogspot.com/
Dziękuję <3
UsuńTaki mądry to tylko Księciulo XD
Dziać.. hmmm... nie wiem ^^ Nie powiem ^^
Tak, jak mówiłam - jest jeszcze Wojtek. Jego też trzeba pisać :)
Pozdrawiam! :*
na wstępie tego przypuszczalnie długiego komentarza musze Ci powiedzieć, ze wyczucie czasu to ty masz nie z tej ziemi,kcchana :>
OdpowiedzUsuńjuż zbieramy się do wyjścia na obiad, więc postanawiam zajrzeć ostatni raz na bloggera. I wtedy widze nowy rozdział tutaj. Normalnie az mnie poderwało, tak zareagowała. I co ja mam teraz biedna zrobić? Nie mogę nie wyjść, bo mnie rodzice zamordują, ale wiem też nie wytrzymam do wieczora.
I tak o to wpadłam na genialny pomysł, jakim bylo zrobienie zdjęć rozdziałowi moim telefonem.
ha.
I ja czasem myślę.
A ile razy się potem potknęłam po drodze, czytajac rozdział to nawet nie zlicze. Siedziałam w restauracji czekając na obiad i czytałam to sobie raz jeszcze i śmiałam się tak, że ludzie się dziwnie na mnie patrzyli, ale kij z nimi.
No ale może już przejdę do właściwego komentarza, co? :D
hahahahaha. Niby mówiłaś,że tak będzie, że Andi, ta ciapa kompletna, będzie karmił pajączki kotletem, no ale ... o Boże. O Boże, umarłam. Jak ja go kocham. To jest przygłup, i debil i totalny ułom, ale ja go i tak kocham <333
ta Sammi to ma naprawdę z nim przekichane. Ale jak juz wspominałam, uwielbiam jej sposób radzenia sobie z nim i dlatego z jeszcze większym utęsknieniem wyczekuję nowych rozdziałów ;P
bo tak w ogóle to zstanawia mnie, dlaczego ona nagle taka miła była dla niego, co? mam wrażene, że ich stosunki zaczynają się ocieplać :D
a Andi w tym rozdziale nie był markotny,tylko taki zagubiony, ciapowaty i w tym swoim zagubieniu i ciapowatości taki słodki,że miałam ochotę pogłaskać go po główce i przytulić mocno, mocno.
ta Sammi jest chyba ze stali nierdzewnej, że go tak oschle traktuje ;D
i w ogole to ciekawa jestem jak godność Księcia zniesie tą noc na podłodze, haha ^^
a Severina może nie będę komentować, bo ten komentarz już i tak bije rekordy, ale wiedz,ze jesteś po prostu genialna i kocham Cię mocno, mocnoo <3333
Trzymaj się :*
P.S. dwa tygodnie?! DWA TYGODNIE?!
jak ja nienawidzę tej pieprzonej szkoły.
Dziękuję <3
UsuńHahahahahah XD Ten telefon mnie powalił na łopatki XD
Ja też go kocham, ale no debilem jest kompletnym. Chociaż to lepiej, niżeli byłby wariatem, a nim też będzie, a jeden występek na koniec opowiadania wszystkich o tym utwierdzi ^^ Kojarzysz, o czym mówię, nie? :D
Może była miła, bo miałą dość "cip, cip, cip", co? XD
No akurat Ty wiesz, że jest jeszcze Wojtuś, więc mi tu nie narzekaj :)
Kocham <3
Buziaki! :*
kojarzę,kojarzę :D w końcu ja ta uprzywilejowana jestem ;)
Usuńchociaż kto wie, komu ty jeszcze ty wszystkie sekrety zdradzasz, a ja się tak szczycę ^^
nieee, nie miała dosć ,,cip, cip, cip", wiem,że Sammi go lubi w głębi serca! bo jak można go nie lubić, nie prosze Cię ;D
i wiem,że jest jeszcze Wojtuś ...
nawet syn marnotrawny jeszcze jest!
no ale i tak mi smutno ;<
Tylko Ciebie uprzywilejowanie dotknęło, więc masz prawo się szczycić ^^
UsuńHahahah XD Niech będzie, że w głebi serca go lubi, ale to jest wersja nieoficjalna XD
Syn marnotrwany to całkiem inna bajka.
I nie smutaj, bo mi też smutno (a to już dokładnie wiesz z jakiego powodu).
nie wiem, z jakiego? :>
UsuńTy się ze mnnie nie śmiej, bo jak już wspominałam: odegram się na Wojtku ^^
UsuńA już wiesz, jaka lubię być okrutna :D
zła kobieto.
UsuńKsiążę ześle Cię do lochów, jak nic :>
I kto to mówi :D
Usuńże co prosze?
Usuńja jestem dobrym człowiekiem, o!
a Książe mnie bardzo lubi, i to z wzajemnością :3
Takim dobrym, że zaraz będziemy obie lochy oglądać :D
UsuńNo ale dobra, uznajmy, że Książę Cię lubi :D
przynajmniej będzie nam raźniej :D
Usuńa może i wpadnie Sev z rogami renifera i toporem, kto wie ... :>
Hahahaha XD To już cała gromadka nas będzie :D I ten Sev... ahhh <3 Towarzystwo nie z tej bajki <3 Szczególnie topór <3
UsuńHa! Ha ! Ha!
OdpowiedzUsuńWiesz co? To chyba jeden z najlepszych rozdziałów tego bloga.
Choćby zaczynając od pierwszego zdania: książę posprzątał... SAM.
OMG. Przecież to powinno być na nagłówkach wszystkich gazet, stron internetowych. To powinna być pierwsza wiadomość serwisów informacyjnych...
Po za tym, Welli nie jadający reniferów.
Tak na boku, co wy wszystkie macie do tych zwierząt^^?
I jeszcze patologiczny strach przed Freundem..
No może nie ma chłopak najsympatyczniejszej gęby na świecie. Ale nie widzę go jakoś z siekierą, albo piłą maszynową, ganiającego za Andreasem po całym mieście...
Kolejna książęca paranoja.
No i jeszcze karmienie reniferem dzieciąteczek. Przecież za takie numery powinno się odbierać prawa rodzicielskie.
Sąd rodzinny, zaniedbania rażące i te sprawy...
A w ogóle to jak Andi z taką wiedzą biologiczną, skończył podstawówkę???
No nie wiem.
Trzymaj się kochana...
Andi dopiero za dwa tygodnie, ale.ja to rozumiem.
Obowiązki wzywają:(
Byle do zimy.
Pozdrawiam i weny <3
Dziękuję <3
UsuńCo my mamy do tych zwierząt.. hmm.. to długa historia i nie chcę, byś uzała nas za wariatki, więc może przemilczę, co? :D
I ależ to nie chodzi o gębę! xd
A Andi od września za dwa tygodnie, kochana, więc gowa do góry ^^ Do niedzieli powinnam się wyrobić z nowością! :D
Pozdrawiam! :*
Fragment o Freundzie jest epicki :D
OdpowiedzUsuńBiedne by były jego dzieci, gdyby nie Sammi. Nawet niewinne pajączki by uśmiercił ;c
Taka zniewaga księciunia...aż momentami było mi go trochę szkoda, ale to szybko mija xD
Jaka szkoda, że co dwa tygodnie tylko, ale doskonale Cię rozumiem. Jakoś to może wytrzymamy xD
pozdrawiam :*
Dziękuję <3
UsuńJa mam nadzieję, że jakoś wytrzymacie, tak jak już mówiłam: jest też drugi blog, który piszę, więc czas trzeba rozłożyć mniej więcej równomiernie.
Pozdrawiam! :*
Severin i jego reniferowe nauszniki - mistrzostwo. :D Właśnie myślę nad tym, jakby w nich wyglądał. Komicznie, po prostu komicznie.
OdpowiedzUsuńOooj, biedne dzieciaczki Andiego. Dzieci głodne, tatuś zrozpaczony i bam! - Sammi i jej pomysł. No powinien jej podziękować chociaż, a zamiast tego znowu zużył całą ciepłą wodę. :D hahaha :D
No tak, szkoła wraca to i pisanie trzeba odłożyć na dalszy plan. To nic, że będą się pojawiać co dwa tygodnie. Ważne, że w ogóle będą.
I sto laaaat Andi! ♥
Pozdrawiam! :*
Dziękuję <3
UsuńHaha XD Tak, komicznie, ale może tam głęboko ukryte ma swoje włsne poroże? ^^ W końcu to po rodzinie :D
Wyobrażasz sobie Weliego, który dziękuje Sammi, kochana? xd Bo ja nie ^^
Pozdrawiam! :*
"Jesz właśnie swoich braci" PLS GDZIE MÓJ MUSK? Dobre dziesięć minut się po tym zbierałam, ej nooo, ryjesz mi psychikę tym opowiadaniem równo. Nawet komentarza nie jestem w stanie ładnie napisać.
OdpowiedzUsuńAndreas w tym rozdziale jest jak małe, zagubione, rozczarowane, SMUTNE dziecko, tak bardzo mi go zal i tak bardzo chce go przytulić i pogłaskać po główce. On na to wszystko nie zasłużył, no po prostu nie. Może i czasami zachowuję się jak rozpieszczony pan i władca, ale jest w tym taki uroczy i kochany, że... no zresztą wiesz, zachwycam się ;33
Ach no i "Ona kazała mi pozamiatać" to też powaliło mnie na łopatki, Andreas jest wyjątkowy, to opowiadanie jest wyjątkowo, miłość max <333
Dwa tygodnie, powiadasz? JAK ŻYĆ?! :c
Dziękuję <3
UsuńSmutne dziecko? Naprawdę? Hahahaha XD
Powtarzam po raz kolejny: jest jeszcze drugi blog, więc trzeba pisać i tu, i tu.
Pozdrawiam! :*
Wellinger cos malo pyskaty byl co do Sammi xd
OdpowiedzUsuńHaha. I wyrzucila go z lozka! No jak tak mozna! Pfffff
No coz. Musial teraz zaplacic za wyrzadzone jej krzywdy, haha
Czekam na nowosc!
Inszaaaa
Dziękuję <3
UsuńMówiłam, że książę coś jakiś markotny się wydaje. No cóż xd
Pozdrawiam:*
Jejku i znowu świetnie :) I znowu się uśmiałam. I znowu żałowałam, że nie ma więcej. :D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńCo za dużo, to niezdrowo, prawda? :)
Pozdrawiam! :*
Nigdy za dużo!
Usuń'cip cip cip' omg w tym momencie totalnie rozłożyłaś mnie na łopatki! hahahaha
OdpowiedzUsuńto niesamowite, jak twoje rozdziały poprawiają humor!
Dziękuję <3
UsuńBardzo mi miło ;)
Pozdrawiam! :*