- Nie będę biegał! Trener chyba sobie kpi! Po
moim trupie!
W księciu aż się wszystko
gotowało, miał ochotę rozwalić łeb zdechłej ropuchy, a następnie Karla, a
najlepiej wszystkich po kolei. Nie – wróć. Przecież nie mógł nic zrobić Sammi,
która była jedyną kobietą w ich towarzystwie. Głupi kodeks królewski! Musi pamiętać, by go zmienić – tak. Wtedy
będzie wolny.
- Nie pyskuj, Wellinger, bo
dostaniesz kolejne pięć. – Schuster uśmiechnął się sam do siebie, a następnie
zasiadł na trybunach, uprzednio strzepując śnieg z niebieskiego krzesełka.
Podły matłoch. Jak wymyśli jeszcze coś, to może być pewny,
że książę zadba, by jego słodziutkie bokserki obiegły cały świat. Tak – wyśle
swojego posłańca, by ukazał poddanym to, w czym chodzi ten staruch. Co on sobie
wyobrażał? Że ma dwudziestkę na karku? Niestety – panie Werner, pana szczyt
formy już dawno przeminął… Trzeba się z tym pogodzić. Zegar tyka, czas ucieka….
Jednakże zamiast cokolwiek
powiedzieć, nasunął czerwoną czapkę na uszy, bo mróz panował niesamowity, a
następnie z powątpiewaniem popatrzył na trasę swojego biegu. Fajnie. Sęk w tym,
że były nią same zaspy, które sięgały mu niemal do samiutkich kolan.
Wrrr… Karoca księcia!
Natychmiast!
Minęła minuta, a on stał nadal w
miejscu, z dłońmi w kieszeniach, bo oczywiście nie zabrał rękawiczek, a żadnego
królewskiego pojazdu jakoś nie było widać nigdzie na horyzoncie. Nic dziwnego,
pewnie jego rumaki zakopały się w tym śniegu.
- Jestem skoczkiem, a nie
biegaczem. – wycedził w kierunku zdechłej ropuchy, która przeżuwała coś między
zębami, wyraźnie go ignorując, dlatego przeniósł wzrok na zadowolonego Wanka, a
następnie Karla, który stał z miną, która nie oznaczała dla niego niczego
dobrego.
Mości Książę nie chciał tego
przyznawać, ale wiedźma była dla niego ostatnią deską ratunku, więc posłał jej
błagalne spojrzenie, jednak ona pozostała niewzruszona. No tak. Czego innego
mógł się po niej spodziewać?
- Zaczynaj, bo jest tu trochę
zimno. – mruknęła dziewczyna siadając obok Schustera. Władca przypomniał sobie
wszytkie baśnie, które słyszał w dzieciństwie, a tym samym fakt, że czarownice
zazwyczaj miały przy sobie jakieś żaby potrzebne do zaklęć, albo eliksirów. Tu
oberwie łeb, tam nóżkę… Jednakże trener
jakimś cudem nadal pozostał nienaruszony, co księcia dziwiło niezmiernie.
Co miał jednak poradzić? Wziął
głęboki wdech, a zimne powietrze brutalnie wdarło się do środka jego organizmu.
Jak nic dostanie zapalenia płuc, na pewno. W końcu jego delikatne, królewskie
ciało zapewne nie wytrzyma takich
tortur. Tak, lekarz będzie miał ręce pełne roboty.
Postawił pierwszy krok – jego
but w całości pokrył się białą kołderką, a trochę śniegu dostało się do środka,
na co książę zadrżał z zimna. Drugi – o! Nieco lepiej, bo przynajmniej natrafił
na coś twardego. Może jednak nie będzie tak źle.
Nim się zorientował, zaczął
biec. Chciał mieć to wszystko jak najszybciej za sobą.
Niemniej to nie było wcale takie
proste, bo ponownie zaczął brodzić w śniegu, jednakże jego dzieci były warte największych
poświęceń.
Tatuś walczy o was, maleństwa…
Skrzywił się, gdy kolejna porcja
śniegu wleciała mu do buta, a skarpetka zaczęła nasiąkać zimną wodą. Do kurwy
nędzy! To miał być obóz regeneracyjny przed Igrzyskami, czy jakieś tortury?!
Książę poczuł, że za moment
wybuchnie, a wszelakie pokłady złości wyleją się z niego, stopią biały puch, a
następnie pochłoną zdechłą ropuchę, wiedźmę i tych dwóch idiotów. O tak! Tak właśnie byłoby najlepiej.
Jednakże jego rozmyślania coś
przerwało, a tym czymś był błysk flesza. Chwila. Co?
Oj, Sammi – już nie żyjesz.
* * * *
- Kobieto, zapomniałaś wyłączyć
migawki - mruknął niezadowolony Karl,
stając tuż obok niej, kręcąc nosem na prawo i lewo – Przecież jak nic nas
zobaczy i nie będzie żadnej, pięknej sweet foci…
Pff.. nie musiał jej nic mówić,
Sammi doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Wellinger ślepy nie był i jej
szansa – prawdopodobnie – została zaprzepaszczona, ale nie chciała, by ktokolwiek
zobaczył jej niemal zrezygnowaną minę, dlatego momentalnie naprawiła swój błąd,
a następnie zaczęła cykać zdjęcia z takim zapałem, jakby miałaby to być jej ostatnia
sesja.I chyba się nie myliła, biorąc pod uwagę fakt, że wkurwiony na maksa debil biegł właśnie na przełaj przez zaśnieżony stadion. W jej stronę.
Zabije ja, jak nic ją zabije i
nigdy już nie zobaczy Martina oraz Sprytula. Przymknęła powieki, odmawiając pod
nosem cichą modlitwę, ale śmierć jakoś nie nadchodziła, a zamiast tego
usłyszała jakiegoś dziwnego rodzaju plaśnięcie.
Gwałtownie otworzyła oczy, które
właśnie w tej chwili musiały wyglądać niczym dwa statki kosmiczne, którym
podróżują zielone ludki, gdyż niecodziennie oglądało się TAKIE widoki, a
mianowicie Wellingera, który leżał bez życia w wielkiej zaspie, twarzą do dołu.
Oj, wróć - nie bez życia, bo właśnie
poruszył nogą.
Wank ryknął śmiechem, Karl
zresztą zrobił to samo, a Schuster przypatrywał się całej akcji z wyraźnym
zainteresowaniem. Nie żeby Sammi jakoś specjalnie współczuła gamoniowi, który właśnie
wąchał śnieg, ale obrzuciła chłopaków chłodnym spojrzeniem, z zamiarem
podejścia do tego debila i sprawdzenia, czy nic mu nie jest. Jakby nie patrzeć,
to był jej sąsiad, a obecny współlokator, więc już zaczęła się podnosić, gdy
Wellinger zrobił to samo.
Dobra, teraz zrozumiała
zachowanie chłopaków, bo sama parsknęła śmiechem, ponownie opadając na krzesełko,
ale momentalnie się opamiętała, chwytając aparat, by upamiętnić ten
zniewalający widok, który powalał na łopatki.
Chłopak miał całą twarz w
śniegu, zresztą ubrania tak samo. Czapka zsunęła się na prawą stronę tak, iż
niemal zakrywała jego oko, a mokre włosy zabawnie przykleiły się do czoła,
tworząc dziwny zawijas. Woda powolutku, kropelka po kropelce skapywała sobie na
ziemię.
- Bałwan! – krzyknął rozradowany
Karl, rzucając własnoręcznie wykonaną śnieżką prosto w brodę nadal stojącego
chłopaka, odwracając tym samym jego uwagę od Sammi. Odetchnęła, więc z ulgą,
zdając sobie sprawę z faktu, że jej mizerne życie potrwa parę chwil dłużej,
gdyż Wellinger – najprawdopodobniej – w pierwszej kolejności zamorduje
blondyna, a dopiero później zajmie się właśnie nią.
- Boże, człowieku… po kim ty
odziedziczyłeś taki idiotyzm? – jej rozmyślania przerwał głos trenera, który
nadal siedział na swoim miejscu i patrzył ze współczuciem w oczach na zimoludka
(bo takim mianem z powodzeniem można było nazwać chłopaka, który był już
calutki w śniegu, gdyż do zabawy pt. „Napierdzielamy śnieżkami ten tępy łeb”
dołączył również Wank, a on sam - z powodów
bliżej nieokreślonych - stał w jednym i
tym samym miejscu, nie wykonując chociażby najmniejszego ruchu?).
Jednakże po tym pytaniu ze
strony pana Wernera, odwrócił głowę w jego stronę, wyraźnie zdezorientowany, a
mężczyzna kontynuował swą wypowiedź:
- Czy ty naprawdę myślałeś, że
jestem na tyle okrutny, by kazać ci biegać w tych zaspach?
Takiej miny u Wellingera Sammi
nie widziała nigdy, więc odruchowo schowała za siebie swój aparat, by uchronić go
przed skutkami wybuchu tego człowieka, który nastąpić miał dosłownie za chwilę.
Trzy, dwa, jeden. Start!
- Ty zdechła ropucho! Ty szujo,
ty masz coś nie tak z mózgiem! Ty potworze bez serca! Ty kogucie, ty mamucie z
czasów epoki lodowcowej, ty pierdolnięty dinozaurze!
Momentalnie znalazł się obok
niej i Schustera, by skutecznie uświadomić biednego trenera o tym, co o nim
myśli. A robił to niezwykle dosadnie, jednak mężczyzna siedział sobie spokojnie,
spoglądając cały czas na niego tak, jakby niczego nie słyszał, a przecież było
to niemożliwe (chyba, że nagle ogłuchł).
- Myślałeś, że będziesz się nade
mną znęcał, co?! – wrzeszczał nadal Wellinger, pochylając się nad nim jeszcze
bardziej – Wypraszam sobie, na pewno nie będę tolerował takiego zachowania!
Nigdy! Mam swój honor oraz godność!
Sammi podniosła się z miejsca, a
następnie –wymijając wszystkich otaczających ją mężczyzn – skierowała się w
stronę hotelu, gdyż nie miała zamiaru słuchać dalej tego wszystkiego.
Najmniejszego.
Poza tym, musiała przygotować
się jeszcze do planu numer dwa.
Uśmiechnęła się sama do siebie,
a jej krok stał się radośniejszy.
*
* * *
Mości książę myślał, że zaraz
eksploduje niczym wulkan, ale nic takiego nie miało miejsca. Gdy tylko
przekazał zdechłej ropusze to, co o niej myślał, skierował się do hotelu,
gdyż jego ubrania przypominały mokre
ścierki, aniżeli coś, w czym władcy chodzić wypadało. Poza tym, jego dzieci
pewnie już za nim tęskniły tak samo, jak on za nimi. Przechodziły go zimne
dreszcze na myśl, że wiedźma mogła coś im zrobić.
Gdyby tylko spróbowała.
Jednakże po przekroczeniu progu,
z ulgą zauważył, że nic im nie jest, a po Sammi nie ma ani śladu. Jedna dobra
wiadomość.
Rozejrzał się dookoła w
poszukiwaniu aparatu, ale oczywiście go nie było. No tak, zapomniał, że mogła
rzucić na niego zaklęcie, które mogłoby sprawić to, iż przedmiot stał się
niewidzialny dla jego królewskich oczu. Westchnął zrezygnowany i już miał po
prostu walnąć się na łóżko, jednak coś go powstrzymało.
A tym czymś była wiedźma, która
pojawiła się w pokoju niewiadomo skąd. A nie, przecież trzymała w ręku miotłę,
która była pewnie jej ulubionym środkiem transportu. Dobra, ale co miała do
tego wszystkiego szufelka? Mości książę zamyślił się na moment, ale nie wysunął
z tego wszystkiego żadnych sensownych wniosków.
Za to Sammi uśmiechnęła się
promiennie, podchodząc do niego i wręczając mu oba narzędzia pracy.
Chwila. Mości książę czegoś tu
nie rozumiał.
Ona zamierzała nauczyć go na tym
latać?!
- Zamiataj, Wellinger.
Te dwa słowa były dla niego
niczym jakieś zaklęcie niewiadomego pochodzenia, dlatego stał jak wryty,
spoglądając to na miotłę, to na Sammi i co chwila sprawdzając, czy coś nie
unosi się w powietrze.
- Ogłuchłeś na amen? – spytała,
patrząc na niego tak, jak na jakiegoś wariata, a on sam cały czas analizował w
swej głowie jej słowa.
Zamiataj? Halo!... Królewska sprzątaczko! To chyba
praca dla ciebie!
- Nie wyjdziesz z tego pokoju,
póki te płatki nie znikną, więc na twoim miejscu już bym zaczęła sprzątać –
powiedziała, siadając na łóżku, a następnie chwytając swój aparat i odwracając tym samym
uwagę od jego osoby, więc on – korzystając z tego niezwykłego przywileju –
dopadł drzwi, niemniej one okazały się
być zamknięte.
Ale jak?
Czary, jak nic to jakieś czary.
Mości książę tupnął nogą, ale na nic zdały się kopniaki zasadzone temu twardemu
kawałkowi drewna i nawet wszystkie wyzwiska, które wyleciały z jego ust. Nic.
A przecież zbliżała się pora obiadu!
Był głodny, wyczerpany i na dodatek zdenerwowany. Czy może być coś gorszego,
aniżeli książę, któremu burczy w brzuchu?
- Wyskoczę przez okno – warknął przez
zaciśnięte żeby, odwracając się w jej kierunku, a następnie podchodząc do ściany,
gdzie widniało jego ostatnie wyjście z tej sytuacji, jednak
momentalnie zrezygnował z tego pomysłu. Na którym piętrze się przecież
znajdowali... Szóstym? Siódmym?
- Na pewno nie będę sprzątał –
powiedział, przybliżając się do dziewczyny, rzucając biedną szufelką o łóżko.
Co prawda miała trafić w ten czarny łeb wiedźmy, ale jakoś nie miał cela. No
cóż – trudno.
- Będziesz.
- Nie będę.
- Ależ będziesz.
Mości książę zmrużył powieki,
patrząc na swoje bobaski, które ochoczo chodziły po swoim terrarium. Jeśli
sprzeciwiłby się wiedźmie, to ona mogła zrobić z nimi wszystko – nawet rozdeptać,
a on tego by nie przeżył, więc podniósł z ziemi miotłę, a następnie, wymijając
dziewczynę, skierował się do najodleglejszego końca pokoju.- Uraziłaś mą godność – powiedział, udając, że wstrząsa nim szloch.
Wiedźma podniosła na niego
wzrok, ale nie odpowiedziała nic, tylko ponownie zaczęła bawić się aparatem.
Książę westchnął pod
nosem, nachylając się nad ziemią, a następnie wykonał ten pierwszy, jakże
trudny ruch ręką, a czerwone płatki róż zaczęły stopniowo znajdować się na
jednej kupce.- Uśmiech, Wellinger! – wrzasnęła wiedźma, wyrywając go tym samym z zamyślenia nad jego marnym losem, a następnie robiąc mu milion zdjęć.
Jednak jemu było już wszystko
jedno.
Był skończony na wieki.
Ha ha ha ha ha ha :D Świetny rozdział. Zemsta idealna :))
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńUwierz, to dopiero zemsty początek :)
Pozdrawiam!:*
jak powiedziałaś, że musisz podzielić zemstę Sammi na pół, bo rozdział już teraz jest za długi, to spodziewałam się eposu na tysiąc stron,który bedę czytac dobrą godzinę. A tu zjeżdżam sobie ... i widzę koniec.
OdpowiedzUsuńKoniec.
I teraz nie wiem czy siedzieć i czekać na następby, czy nakłaniac cię do dodania go szybciej czy może poprosić żebyś zrobiła dla mnie wyjąteczek i pozwoliła mi przeczytać tą część którą już napisałaś, a którą tak brutalnie wrzuciła,ś do następnego rozdziału.
Eh.
No dobra.
A więc jestem w mega szoku, bo ja bym nawet nie pomyslała, że Schuster tylko żartował, ja myślałam,że on naprawdę mu każe przebiec te dwadzieścia kółek! chociaż to dziwne,że nikt im tego stadionu nie odśnieża, tylko zostawiają takie zaspy. Ale ok, przynajmniej mogłam sobie poumierać ze śmiechu nad oburzeniem Wellingera, nad jego biegnięciu na przełaj do Sammi, by ją zgładzić i padnięciem na śnieg (bo tak w ogóle to nie sądziłam,że moze być coś seksowniejszego niż Wellinger, ale jednak może - Wellinger umazany śniegiem, z czapką przekrzywiona na jedną oko - awwwwww <333).
Sammi natomiast mnie rozpieprza - ma dziewczyna podejście i wspaniale sobie z tym Księciulkiem radzi :D to zamiatanie - haha, ale co tam nie mają sprzątaczek? :D chociaż nie, i dobrze, niech Andi posprząta, jak nabrudził ^^ ciekawa jestem tylko jaki los spotka Arnolda i Gertrude, ten Welli je tak kocha :D gdyby nie chodziło o gigantyczne, owłosione pająki to bym się rozczuliła, no ale ... jednak nie jestem w stanie się wzruszyć ^^
i ja ci powiem, że ten Książę to jednak nie taki zly chłopak. Wiem, wiem. Kocham go, bo to Andi. Ale mimo wszystko widze,że ma tą dobrą stronę i ta strona się przebija. czasem, bo czasem, bardzo rzadko, ALE! ale jednak. I ja się tego trzymam :D
no i obiecałaś mi epilog, sama-wiesz-jaki (zaleciało Voldemortem ^^), więc ja jestem dobrej myśli.
No. A teraz oczekuj mnie na gg, gdzie będę do Ciebie pisać co dwadzieścia minut,zebyś zapewniła mnie,że tak, napisałaś kolejne słowo do następnego rozdziału i że tak, za jakieś 2456 słów dodasz kolejny rozdział :D
no to chyba tyle. Nie wiem czy dzisiaj wyszło krócej czy dłużej niż zwykle, po prostu napisałam wsyzystko, co musiałam Ci powiedzieć ;)
no i że Cię kocham to wiesz prawda? <333
teraz czekam na Wojtka, życzę weny na Dawida i mnóstwa weny tutaj, bo ja najlepiej już bym chciała ten kolejny rozdział! :D
Trzymaj się <3
Dziękuję <3
UsuńTo i tak jest najdłuższy rozdział w historii tego bloga, a byłby jeszcze dłuższy, gdybyś nie prosiła mnie, bym dodała go w przeciągu godziny, bo wychodzisz XD No ale następny już w środę, więc jakoś dotrawasz chyba, co? :D
Nikt stadionu nie odśnieża, bo po co? W piłkę na śniegu się nie gra, z bieganiem też nie bardzo, nikt nie przewidział Andiego, no ale XD
A sprzątaczki w hotelu są. A jakże :D Tylko, że Sammi załatwiła wszystko tak, by zamiatał Andi - w końcu zemsta, to zemsta, nie? :D
W sumie.. wiesz, że ja nienawidzę pająków, a Arnolda i Gertrudę z chęcią bym zaadoptowała? XD
I gdzie tam są jakieś pokłady dobroci u księcia? On kocha tylko swoich potomków XD
Hahahah XD Epilog to będzie czysta poezja. Awww :3 w sumie, to ja się do niego doczekać nie mogę <3
Hahah XD Tak, już Cię oczekuję ^^
Kocham <3
Pozdrawiam! :*
ja sie nie mogę doczekać całego tego opowiadania, nie tylko epilogu :P i ja tak sobie myslę, ze jak już je zakończysz to całe sobie wydrukuję i będę czytać w gorszych momentach życia, żeby sobie poprawić humor :P
Usuńteraz czekam do środy :D
Hahaha XD No cóż, wiem dlaczego nie możesz się doczekać. Znaczy się.. chyba wiem :D
UsuńI bez obaw, jeszcze trochę czasu będę Was księciulkiem męczyć ^^ I... no tak - mogę oficjalnie oświadczyć, że jednak nie zmieniam środka opowiadania, czyli... hmm. Nooo.. :D czekać z niecierpliwością XD
Faktycznie, jak ja sobie tak patrzę przez pryzmat tego, co już było i tego, co tu będzie.. no tak, to opowiadanie naprawdę może humor poprawiać :D
A jutro Wojtuś :)
to opowiadanie zawsze będzie poprawiać humor :D
Usuńbo mi obiecałaś happy end i że nikomu nic się nie stanie (prawie nikomu, ale to chyba przeboleję - wiesz o czym mówię :>) i w ogóle :D
a na Wojtka czekam niecierpliwie, chociaż tam jest znacznie mniej powodów do uśmiechu,jeśli w ogóle, niestety :< ale wiesz,że i tak to kocham <3
No oczywiście, że wiem, o czym mówisz ^^ Ale czy to można nazwać, że coś się stanie? Hmmm.. Bynajmniej nagłe to nie będzie :D Dobra, zamykam się, bo zaraz inni zaczną jeszcze coś podejrzewać, a wtedy będzie po(chyba) największej niespodziance tego opowiadania ^^
UsuńA.. i to będzie miało w skutach fakt, że jednej osobie coś się stanie, ale tak tylko trochę XD Matko... ale zamieszałam XD
A co do Wojtusia... jeszcze powody do jakiegoś nikłego uśmiechu będą, uwierz :)
zamieszałaś? że niby dopiero teraz? Przecież wiesz że ja nie cierpie czegoś od ciebie wyciągac, bo ty chyba byś umarła, gdybyś miała powiedzieć wprost, zamiast takimi szyframi i labiryntami. To już wolę grzecznie czekać razem z resztą śmiertelników, bo potem spać po nocach nie umiem przez te domysły i mętlik w głowie :P
Usuńco do Wojtka - mam nadzieję. Bo załamałaś mnie tym zakończeniem :(
Jakbym powiedziała wprost, to nie byłoby niespodzianki, choć i tak już duużo wiesz :D
UsuńA u Wojtusia nie da się inaczej zakończyć, ani inaczej poprowadzić tej historii - uwierz.
jestem ta uprzywilejowana, ja wiem :>
Usuńwszyscy mi zazdroszczą, muahahaha :D
co do Wojtka to wiem, wiem, ale i tak mi smutno, okropnie.
dlatego dobrze, że tu są takie akcje, bo przynajmniej zło i dobro się równoważą w Twojej twórczości :)
Hahaha XD Nie tyle zazdroszczą, co pewnie się zastanawiają, co mamy na myśli, nie? :D
UsuńHmmm. czy się równoważą? Co do tego zła, to weź jeszcze "Syna marnotrawnego" zalicz XD
zazdroszczą, jak nic :P
Usuńno ja już ci nawet o tym Dawidzie nie wspominam, ale i tak cichutko mam nadzieję, ze coś na niego napiszesz :D
i przepraszam, czemu Syn ... ma być zły? za mało ci tego okrucieństwa?
Potworze.
Coś napiszę ^^
UsuńA żebyś wiedziała, że za mało ^^ I teraz Ty doskonale wiesz o wszystkim, łącznie z niespodzianką, hmm.. XD Trzeba będzie coś jeszcze wykombinować XD
nie kombinuj ;) a zresztą, kombinuj, przecież i tak wiesz, że to z ciebe wyciągnę :D mojej sile perswazji nie da sie oprzeć *.*
UsuńNawet szantaże z mojej strony nie pomogą XD Tak - już się przekonałam :D
UsuńAle mam jedną przewagę: Mojej zniewalającej logiki nie ogarniesz nigdy ^^
haha :D no dobra, potwierdzam. Twój umysł jest nie do ogarnięcia :P
Usuńale i tak Cie kocham <3
także, byle do środy :D
A może jednak do ogarnięcia, tyle że trzeba kwiatki w ogródku podlewać, by wpadać na takie pojebane pomysły jak ja xd
UsuńTeż Cię kocham <3
Środa już niedługo *-* radujmy się xd
Książe się nabrał :D
OdpowiedzUsuńI wpadł w zaspy. Gdzież są jego królewscy doradcy, którzy wychwyciliby ten podły podstęp i nie dopuścili do narażenia swego umiłowanego władcy na ciężkie uszczerbki na zdrowiu...
Coś nie widoczna ta cała chroniąca go obstawa. Bo przecież inaczej wszyscy bohaterowie tego opowiadania siedzieliby już w więzieniu, a biedny Karl to by już dawno nie żył. No i szkoda by było , bo jest tutaj przesłodki.
No , a ropucha (jak na odmianę żaby przystało,)powinna zostać wrzucona chyba do jakiegoś stawu, żeby Welli miał spokój.
Choć może by wolał żeby wyschła na słońcu, a wcześniej została zmuszona do zmiany testamentu i zapisania Księciu swojej bielizny.
Bo Andi wyraźnie ma problem psychiczny z zazdrością o cudze majtki XD
Czekam na wszelkie nowości.
Buziaki:*
Dziękuję <3
UsuńNo cóż - doradcy wyemigrowali do ciepłych krajów, pod palemkę by odpocząć od księcia ^^
Presłodki Karl? No dobra, Wy go lubicie, ja nie :D
Hahaha XD Problem jak problem, a że o majtki to inna sprawa :D Musiały się baardzo spodobać ^^
Pozdrawiam! :*
hahahaha :D nie mogę z księcia, po prostu nie mogę. Tak się dać "wrobić" w bieganie. Oj, na miejscu ropuchy to ją bym zaczęła się trochę bać, bo jak bokserki trafią w ręce księcia ponownie czy coś innego, to będzie nieźle. xd
OdpowiedzUsuńWidok Andreasa "wąchającego śnieg" - próbuję sobie to wyobrazić. :)
Rozdział wyszedł Ci świetny. Pozdrawiam! ;)
Dziękuję <3
UsuńWychodzi na to, że nasz ksiażę musi nauczyć się myśleć :D
Hahaha XD Ja sobie wyobraziłam i to zbyt dobitnie... XD
Pozdrawiam! :*
Uraziłaś mą godność xD ten tekst wygrywa rozdział.
OdpowiedzUsuńChciałabym zobaczyć minę Andreaska kiedy wstał z tej zaspy i zobaczył, że wszyscy się z niego śmieją xD
Założę się, że to nie koniec zemsty SAmmi ona coś jeszcze wymyśli i to niezłego xD
wybacz nie jestem w stanie napisać nic więcej xD
Pozdrawiam i weny ;*
Dziękuję <3
UsuńMina... musiała być genialna, faktycznie ^^
No oczywiście, że Sammi wymyśli coś jeszcze ^^ W nexcie kolejna część zemsty ^^
Pozdrawiam! :*
jak przeczytałam o tej szufelce i miotle, to myślałam, że Sammi wyrzuciła potomków księcia do kosza. Ale zamiatanie? jak ona mogła! Toż to obraza majestatu, za takie coś można iść do więzienia! :D
OdpowiedzUsuńDziewczyno, przez ciebie będę mieć jeszcze bardziej zrytą psychikę niż teraz! Śmiałam się jak głupia do laptopa.
Ale, ale. Przy tym opisie biegu księciunia o mało nie udławiłam się pączkiem ( ach, ja niewierna poddana!). Myślałam ,że w ogóle nie zacznie biec, a jednak przezwyciężył swoje lęki dla drogich dzieciaczków. I ta wiązanka w kierunku Schustera, ha ha :) "Ty pierdolnięty dinozaurze!"- matko ten tekst zrobił mi dzień ^^. A trener- oaza spokoju. Podziwiam go.
I przyznam się szczerze, że znowu miałam głupie skojarzenia. Bo gdy Andi tak sobie biegł przez stadion, to wyobraziłam sobie, że zza krzaków wybiega Severin z toporem i zaczyna go gonić ^^.
Pozdrawiam :)
Dziękuję <3
UsuńNo cóż - jeszcze do więzienia nie trafiła, ale wiadomo co księciunio wymyśli w zamian? :D Zawsze może wysłac ją do swych królewskich lochów :D
Haha XD Uwierz, że też śmiałam się jak głupia, gdy pisałam tą wiązankę XD
Severin <33333 a ja właśnie ujrzałam ponownie renifera :D
Pozdrawiam! :*
Ten renifer chyba będzie mnie nawiedzał w snach O.O
UsuńŚmiejemy się z biednego Severina- okropne z nas dziewczyny ;) tylko co ja poradzę, że gdy tylko go widzę w TV, albo czytam opowiadanie o Niemcach, to mam takie kryminalne skojarzenia. Może to przez te jego wkładko-ochraniacze na zęby? ^^
Tak - a mnie dziś nawiedził:D
UsuńMożliwe, możliwe, ale mi się jakoś Severin zawsze dobrze kojarzył, a tu teraz widzę go cały czas z toporem w ręku i reniferem u boku XD
Przeczytałam teraz twoją odpowiedź na telefonie i wybuchłam rechotem jak niespełna umysłu. Wszyscy w samochodzie poparzyli na mnie, ale chyba stwierdzili, że to u mnie normalne bo nie skomentowali.
UsuńSeverin i jego gwardia reniferów ^^ Chyba muszę o tym napisać opowiadanie :D
Hhahaha XD Koniecznie! :D :D Chyba, że poprawnie wytypowałam właściciela chatki w "Zesłanych" :D No ale dobra, jakoś przeboleję, jesli to jednak będzie człowiek xd
UsuńEj... szkoda mi Wellingera.
OdpowiedzUsuńJa wiem, ze on sobie na to zasłużył, ale jak wyobrażam go sobie takiego przemoczonego, całego w śniegu, obrzucanego śnieżkami... Albo jak stoi i pewnie pierwszy raz w życiu trzyma miotłę... Żal serce ściska. Biedaczek <33
Dziękuję <3
UsuńWiesz, że mi również jest go żal? :D I to cholernie, ale kara być musi ^^
Pozdrawiam! :*
Taka zniewaga dla księcia ;o Jak on to zniesie :D
OdpowiedzUsuńNa razie nie jest mi go żal, wręcz przeciwnie, ale zobaczymy co Sammi jeszcze dla niego wymyśli. Oby tylko dzieciątka nie ucierpiały xD
Dziękuję <3
UsuńJakoś będzie musiał to przeboleć :)
A dzieciątka nie ucierpią ^^ Pokochałam już ich tak samo jak książę :D
Pozdrawiam! :*
Wiesz co? Ten rozdział był tak masakrycznie dobry, że żaden mój komentarz nie będzie jego godzien.
OdpowiedzUsuńWięc ja lepiej będę cicho.
Pozdrawiam <3
Dziękuję <3
UsuńKochana, bez przesady... tu jest mnóstwo niedopracowań i ja jestem tego wszystkiego jak najbardziej świadoma.
Pozdrawiam! :*
hahaah. Rozdzial genialny! A masz Wellinger za swoje hihihihihi
OdpowiedzUsuńInszaaaa ;)
Dziękuję <3
UsuńA Wellinger jeszcze za swoje dostanie, to nie koniec zemsty :D
Pozdrawiam :*