Andi przekopywał swoją
szafę w poszukiwaniu ubrań, które mogłyby służyć za jego szaty królewskie w
Oslo. Wziął do ręki jakiś sweter robiony na drutach przez jego babcię.
Popatrzył na wyblakłą, brązowa włóczkę i z obrzydzeniem wyrzucił to coś na
dywan za jego plecami, gdzie znajdowało się już kilka rzeczy tego typu.
Ponownie wsadził głowę
w części jego garderoby, ale już po chwili z powrotem ją wyjął – z tą różnicą,
że tym razem na jego ustach gościł triumfalny uśmiech. Czarna bluza z Adidasa
na pewno nadawała się na podróż.
Szkoda tylko, że za
chwilę jego świetny humor trysnął niczym bańka mydlana, bo tym razem, pomiędzy
palcami, trzymał dwie, fioletowe, grube… skarpetki. Również robione przez jego
babcię. Pamiętał doskonale, że dostał je na Gwiazdkę dwa lata temu. Jak dobrze,
że w tym roku święta spędzi na skoczni.
Skarpety podzieliły
los swetra. Babcia będzie zadowolona jak nic!
No tak… tylko po całym
przeszukiwaniu, w łaskach księcia Andreasa, została jedna bluza, kilka par spodni
i dokładnie trzy koszulki.
Reszta – według niego
– nie nadawała się do ukazania światu oraz poddanym.
- Mamoo! – wrzasnął tak,
że mało brakowało, a pękłyby mu struny głosowe – Nie mam w co się ubrać!
Jego rodzicielka –
niezbyt wysoka, ale niezwykle ładna kobieta w średnim wieku - momentalnie zjawiła się w drzwiach pokoju
swego syna. Jej mina była jednoznaczna. Zdawała się mówić: „Żyję z wariatem pod
jednym dachem”.
Jednakże nie
stwierdziła tego głośno, gdyż wiedziała, jakby to się skończyło.
- Andi – rzekła spokojnie,
podchodząc do klęczącego na podłodze chłopaka, którego otaczały sterty
różnorakich ubrań – Przecież masz mnóstwo ciuchów. Miesiąc temu wykupiłeś pół
centrum handlowego.
On sam wydął usta tak,
jakby się nad czymś zastanawiał, jednak po prostu starał się zahamować wybuch
złości.
Dobre sobie! Miesiąc
temu!
- Ale tamte rzeczy nie
są już modne! – jęknął – Nie mogę pokazać się światu w czymś, co ugodziłoby
moją godność. Mamuś…
Kobieta wzniosła oczy
teatralnie ku górze, a Andreas… no cóż… w myślach właśnie odbywał taniec
radości, bo wiedział, że przekonał starą, by oddała mu całą zawartość swego portfela,
gdyż swoich pieniędzy nie chciał wydawać na tak nędzny cel.
Dobrze! Świetnie!
Przecież on, książę Andreas nie mógł odziać się w byle łachmany. Oczywiście –
jego poddani mogą się ubrać w te nikczemne, brzydkie, schodzone ciuchy, ale nie
on! Jeszcze straciłby swą królewską reputację!
* *
* *
Sammi robiła to samo,
co Andreas, czyli się pakowała. Oczywiście było wiele różnic z tym związanych.
Ona do swej walizki wrzucała praktycznie wszystko, co napotkały jej zielone
oczy. Jednakże zamyśliła się poważnie,
gdy spojrzała na fioletowo – niebieską, krótką, zwiewną sukienkę.
Gdzie ona miałaby się
w nią niby ubrać?
- Bierz ją,
kochanie - zza pleców dał się słyszeć
niski głos Martina, który od jakiegoś roku był jej chłopakiem.
Dziewczyna odwróciła się
i spojrzała prosto w jego czarne, roześmiane tęczówki. Tak w ogóle to skąd on się tu wziął? Raczej się nie
umawiali… chyba.
Zresztą była taka
zabiegana, że zapominała dosłownie o wszystkim - poczynając od zjedzenia śniadania, a na swoim
ukochanym kończąc.
Chłopak podszedł do niej,
poczym nachylił się i delikatnie ją pocałował na przywitanie.
- Cześć – wyszczerzył zęby
w uśmiechu.
Jakby nie patrzeć –
był przystojny. Baa! Przystojny to mało powiedziane. Ciemne jak noc włosy
figlarnie opadały na czoło, a malinowe usta uśmiechały się do niej naprawdę
zachęcająco. Niemniej dziewczyna nie miała w tej chwili czasu na żadne
igraszki. Musiała ogarnąć to pakowanie. Pojutrze mieli wyjazd, a ona była w
rozsypce. Totalnej.
- Umawialiśmy się na
dziś? – spytała z lekkim wyrzutem w głosie, ale Martin widocznie go nie
zauważył, bo wygodnie rozsiadł się na jej łóżku. Szkoda tylko, że nie dostrzegł
Sprytula, który uciekł głośno wrzeszcząc.
Spojrzała na kota,
który wlazł do szafy i tam, na stercie ułożonych wcześniej ubrań, po prostu
momentalnie zapadł w sen. Doprawdy – jej pupil był dziwny. Tolerował wszystkich z
wyjątkiem dwóch chłopaków. Jednym z nich był Wellinger, drugim - Martin. I, o ile co do tego pierwszego nie miała
żadnych obiekcji, tak nie potrafiła zrozumieć zachowania zwierzaka, jeśli
chodziło o czarnowłosego.Dopiero po sekundzie zorientowała się, że nadal trzyma w dłoni sukienkę. Miała na sobie ją raz. Albo i to nie… nie pamiętała. Dostała ją od mamy, w sumie bez okazji. Kiecka jej się podobała. Miała coś w sobie, ale Sammi zdecydowanie wolała bluzy.
- Bierz ją – powtórzył
chłopak, który podrzucał sobie do góry jej spinkę do włosów – Co prawda nie
chcę, aby inni się na ciebie gapili z wywieszonym jęzorem, ale musisz też
wyglądać odjazdowo, a jakąś imprezę na pewno zorganizujecie w tym Oslo.
Może i miał rację, ale
Sammi nadal nie była co do tego przekonana. Odłożyła sukienkę na bok, gdyż
musiała chwilę odetchnąć. Wbrew wszelakim pozorom - pakowanie do łatwych
czynności nie należało.
Wstała na nogi i
podeszła do szafki, by wyjąć z niej aparat.
Musiała przesortować całą masę zdjęć, a skoro już i Martin był, to mógł
jej pomóc, prawda?
Nie zdążyła jednak
domknąć szuflady, a ciepłe ramiona chłopaka szczelnie oplotły jej drobne ciało.
Do nozdrzy dziewczyny doleciał zapach jego perfum, które działały na nią
uspokajająco…. Piżmo, wanilia i pomarańcza… Mieszanka iście wybuchowa, ale ona
ją kochała. Uśmiechnęła się, odkładając aparat z powrotem na półkę, by
przypadkiem go nie upuścić. Co prawda miała jeszcze trzy zapasowe, ale ten uwielbiała
i wiedziała, ze czułaby dyskomfort, gdyby z niego nie korzystała. Odwróciła się
w jego stronę tak, że po chwili, mimowolnie została lekko przyciśnięta do
ściany.
- Zostawiasz mnie na
cały miesiąc… I co ja biedny pocznę bez ciebie?
Usta chłopka bez
problemu odnalazły jej wargi z tą różnicą, że poprzedni buziak „na przywitanie”
był delikatny i czuły, a teraz niepohamowana namiętność i pożądanie dały o
sobie znać. Zresztą dziewczyna nie pozostawała dłużna i oddawała każdą
pieszczotę z identyczną pasją. Poczuła jak ciepłe dłonie Martina wędrują pod
jej koszulkę, ale zbytnio jej to nie przeszkadzało – wręcz przeciwnie. Przecież
już dawno temu poszli „na całość”. Chłopak przeniósł usta na jej kark i szyję, poczym zaczął obsypywać go drobnymi pocałunkami. Doskonale wiedział, co podnieca jego dziewczynę podczas gry wstępnej i oczywiście się nie mylił. Jedną ręką rozpiął jej stanik, który akurat dziś Sammi założyła bez ramiączek, więc ta część garderoby dziewczyny wysunęła się spod bluzki i bez problemu spadła na ziemię, natomiast drugą zaczął pieścić jej piersi, które zdradzały ewidentne podniecenie dziewczyny.
- No cóż… Jakoś
będziesz musiał wytrzymać – mruknęła zmysłowo w odpowiedzi na
wcześniejsze pytanie, a następnie przejechała dłonią po jego koszulce,
stwierdzając, że bynajmniej nie jest ona w tej chwili potrzebna, więc zgrabnym
ruchem ją ściągnęła.
Nie musieli się
martwić o żadne zabezpieczenia, gdyż Sammi brała tabletki, które były najwygodniejsze
w takich chwilach.
- Drzwi – mruknęła tylko,
ale chłopak roześmiał się.
- Pomyślałem o tym,
skarbie, zamknąłem je, gdy tylko wchodziłem.
No! Takiego domyślnego
chłopaka, to tylko ze świecą szukać!
* * * *
Andi chodził od
sklepu, do sklepu. Cały obładowany był torbami, ale niewiele robił sobie z
tego, że ludzie patrzyli na niego podejrzliwie.
Padać do stóp, nędzni poddani!
Bijcie pokłony!
Nikt jednak nie zrobił
żadnego ruchu w jego kierunku, choć to nic dziwnego. Przecież ci
chłopi to niepiśmienny lud oraz niemowy. No tak… nikt go nie rozumiał.
Ehh… musi ich zlikwidować
w najbliższym czasie, ale to jak już powróci z Norwegii.
Spojrzał na kolejną
wystawę sklepową, gdzie wisiała piękna kurtka… Czarna.. Skórzana… Och! Nic
tylko brać i przymierzać! Niemal na skrzydłach wleciał do sklepu, jednak jego
uwagi nie przyciągnęła wcześniej upatrzona rzecz, ale…
Niesamowicie seksowna,
ponętna… Na sobie miała futro – pewnie prawdziwe. Spojrzał na jej twarz, na
której znajdowało się niewiele makijażu, w sumie jedynym jego elementem była
krwistoczerwona szminka, którą kobieta nałożyła na usta. Niecierpliwym ruchem
odgarnęła z twarzy kosmyk rudych, kręconych włosów.
Było tylko jedno „ale”.
Ona nie zwracała na
niego uwagi! Książę nie przywykł do takich sytuacji.Bezceremonialne odwróciła się w drugą stronę, a jego wzrok powędrował do dołu i niemal zakręciło mu się w głowie.
Osz w jasną dupę! Jaki ona miała tyłeczek!
Jej dwie, kształtne
pośladki zdawały się głośno wołać do niego: „Dotknij nas! Dotknij!” Jaki on
miał, więc wybór?
Kompletnie nie przejmując
się faktem, iż ta ślicznotka bez wątpienia była o kilka lat od niego starsza i
prawdopodobnie kogoś miała – bezceremonialnie do niej podszedł i… klepnął ją po
dupie. No cóż.. jak szaleć, to szaleć, prawda? W końcu on był księciem – mógł
wszystko. Pochylił się nad nią i wyszeptał zmysłowo:
- Cześć, piękna…. Nie
miałabyś przypadkiem ochoty….
Nie skończył, gdyż
laska, bez ani jednego słowa wyjaśnienia, przypierdoliła mu w twarz. Tak po
prostu!
Za co? No za co?!
Andi nie widział
innego wyjaśnienia zaistniałej sytuacji, niż takowe, iż była chora psychicznie.
Żadna inna, na jej miejscu, by nie odmówiła. No może jedna, ale akurat wiedźmy by
małym palcem u nogi w życiu nie dotknął.
Nie zwracał już
zbytniej uwagi na kurtkę. Musiał wyjść z tego sklepu. A rudą trzeba będzie
oddać w ręce kata. Powiesi ją na swej królewskiej szubienicy, niemniej to
dopiero po Norwegii. Teraz nie miał zamiaru zawracać sobie tym głowy.
-----------------
Kochane!
Ja może nie skomentuję tego czegoś powyżej. Nie wiem po prostu jak.
Chciałabym przeprosić za dłuższą przerwę w publikowaniu postów. Po prostu źle się czułam. Wybaczcie, albo wezwijcie królewskiego kata księcia Andreasa. Nie ma sprawy.
Pozdrawiam, Yprisja :*
Hahahaha... Jebłam czytając ten rozdział.
OdpowiedzUsuńAndi coraz bardziej mnie wnerwia, należało mu się i to bez wątpienia, pępek świata się znalazł -,-
I ty mi jeszcze powiedz, że chcesz rozbijać związek Sammi i Martina, dla jakiegoś rozpieszczonego Andreaska.
Pozdrawiam i weny.!
Dziękuję <3
UsuńPępek świata to idelne określenie dla Andiego :D Trafiłaś w sedno, kochana!
Kto powiedział, że chcę rozbić ten związek? Zresztą wszystko wyjdzie w praniu ^^
Książę Andreas może okazać się jeszcze wartościowym chłopakiem! :D
Pozdrawiam :*
Jejku, ale z niego dupek :D Żal mi jego mamy. Uśmiałam się przy akcji w sklepie. I to jak sobie tłumaczył, że "na pewno była chora psychicznie". Ha ha.
OdpowiedzUsuńNie znoszę pakowania! Więc współczuję im. Wróć. Współczuję tylko jej, bo Andiego mi ani trochę nie szkoda :D
Weny dużo życzę! I czekam na dalszy ciąg Dawida!
Dziękuję <3
UsuńNo cóż.. Andi na wszystko ma jakieś wytłumaczenie, nie? :D
Wena na Dawida akurat się przyda. Baardzo... Ale wkrótce jakoś dociągnę ten rozdział do końca :)
Pozdrawiam :*
Zarąbisty rozdział :D Irytuje mnie zachowanie Andiego, ale fajnie, że pokazujesz go od takiej strony :D Mistrzowsko piszesz, po prostu dosłownie zakochałam się w tym opowiadaniu *.*
OdpowiedzUsuńWeny życzę kochana i z niecierpliwością czekam na nexta :*
http://good-bye-my-almost-lover.blogspot.com/
Dziękuję <3
UsuńNo cóż... Andi potrafi zaleźć porządnie za skórę i jeszcze przez dłuuugi czas będzie Was irytować ^^ Iście książęce zachowanie ^^
Pozdrawiam :*
Przeczytałam zaraz po otrzymaniu od ciebie informacji, ale nie lubię dodawać komentarzy w telefonie :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle czytało się lekko i komicznie :D Szczególnie z tą laską ze sklepu. Hahahha, śmiałam się jak wariatka. Z pewnością nasz Książę stwierdził by u mnie nieuleczalną chorobę psychiczną. Nic tylko współczuć mamie. Powinien okazać choć trochę szacunku i nie odzywać się tak jak do pozostałych.
Ta scena pomiędzy Sammi i Martinem - ahh *__*
Oby tak dalej, kochana. Czekam na kolejny.
Pozdrawiam ! :*
Dziękuję <3
UsuńCo do sceny, to miałam ją pociągnąć dalej, ale stwierdziłam,że jeszcze nie teraz xd
Rozumiem Cię, że nie lubisz dodawać komentarzy na telefonie, bo właśnie sama to robię ...
Pozdrawiam :*
No nie wierzę. ;D Jak ruda śmiała nie polecieć na naszego księcia???
OdpowiedzUsuńTak swoją drogą, skoro dla niego wszyscy są chorzy psychicznie, to może świadczyć, że to on ma problem z głową. Ale jak widać jemu taki wniosek się nie nasunął i mam nadzieję, że na to nie wpadnie. Jako osoba zrównoważona nie byłby tak zabawny.
Bardzo podobała mi się Sammi w tym rozdziale. Taka kocica ^^
No nic, czekam na nowy tu albo u Dawida, a najlepiej na obu.
Pozdrawiam ;**
Dziękuję <3
UsuńRuda i książę to byłaby mieszanka iście wybuchowa xd
No a Sammi też musi pokazać swoje drugie oblicze :D
Jeśli chodzi o nexty to postaram się dodać za parę dni zarówno tu, jak i u Dawida :) cierpliwości! :]
Pozdrawiam :*
zacznę od Sammi :) biedna, współczuję jej tego miesiąca, który musi spędzić z Wellim... tzn. księciem Andreasem -.-
OdpowiedzUsuńdobra, teraz nasz zasrany książę od siedmiu boleści, normalnie ja bym mu tak przyjebała, żeby się kopytami nakrył... mało tego bym mu tak mordę obiła, żeby go rodzona matka nie poznała... tak mnie wkurwił... -.- dobrze, że ta ruda laska dała mu w twarz, bo nie wiem, co by było dalej, jak on tak mógł?! Andreas nie ma za grosz taktu ani kultury osobistej, normalnie jakby go z buszu wypuścić... tak na marginesie to strasznie mi króla Henryka VIII Tudora przypomina, on tez taki był... do następnego! weny!
Dziękuję <3
UsuńKochana, spokojnie... XD
Gdybyś go tak stłukła, to nie byłoby księcia, a wtedy po opowiadaniu, a ręczę Ci, że on jeszcze bardziej zalezie za skórę :D
Pozdrawiam :*
pochłonęłam te cztery rozdziały w 15 minut i po prostu nie mam pojęcia co Ci tu napisać...
OdpowiedzUsuńMoże ujmę to tak: niczym-teatr właśnie trafił to grona moich najbardziej ulubionych blogów. Dodasz kolejny rozdział, a na pewno przylecę w wywieszonym jęzorem. Bo po prostu się zakochalam, wiesz? Kompletnie się zakochałam!
Nie wiem co najlepsze - motyw kota, wątek nienawiści, który - jestem pewna! - przerodzi się w miłosny czy ten humor, którego głowną przyczyną jest Andreas. Nie no - on tak na serio z tym ,,królem"? Ja tu po prostu leżę i płaczę. Doslownie. Jestem oczarowana i chcę więcej! także dodaję do obserwowanych i z niecierpliwością oczekuję następnego :D
Pozdrawiam :*
Dziękuję <3
UsuńNo oczywiście, że na serio, w końcu Andi to Andi - mógł wymyślić wszystko ^^
No i nie płacz, kochana! :D Będą tu jeszcze większe powody do wylewania łez XD
Pozdrawiam :*
pięknie. <3
OdpowiedzUsuńopowiadanie strasznie zagadkowe, a Andi kompletnie mi nie pasuje do 'księcia'. :o no, ale to moje zdanie. ;p
czekam na kolejny rozdział, dodaję do obserwowanych, pozdrawiam i życzę weny! :D ;*
Dziękuję <3
UsuńHah, jeszcze nie spotkałam się z opinią, że to opowiadanie jest zagadkowe ;D No może trochę...
Andi nikomu nie pasuje na księcia, kochana :) W końcu nikt z jego poddanych nie chce mu służyć :D
Pozdrawiam :*
Gdzieś tyś się chowała z tym opowiadaniem przede mną? :)
OdpowiedzUsuńBrakowało mi takiego, och, i to jak bardzo <3
Poczucie humoru, które gdzieś tutaj krąży jest wspaniale zestawione z treścią. Takie niewymuszone, subtelne, ale jakze powalające na kolana. Brawo!
Andreas Wellinger jako pan i władca, klękajcie narody, podoba mi się! Jego postać jest bardzo ciekawa. Ale coś mam przeczucie, ze na obozie życie nauczy go pokory! :p
Genialnie, naprawdę genialnie! <3
Dziękuję <3
UsuńJeśli chodzi o obóz, to wszystko okaże się już wkrótce, a maleńki rąbek tajemnicy poznacie w kolejnym rozdziale, nad którym ciągle pracuję.
Pozdrawiam :*
Super! Zapraszam na mojego bloga http://whenweflyfanfiction.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAle szafiarka z tego Wellingi.
OdpowiedzUsuń51 year old VP Product Management Griff Noddle, hailing from Westmount enjoys watching movies like "Craigslist Killer, The " and Baseball. Took a trip to Archaeological Sites of the Island of Meroe and drives a Bugatti Type 57S Atalante. przydatne zrodlo
OdpowiedzUsuń