niedziela, 20 lipca 2014

Opanuj się, Najwyższy. To ostatnia szansa na jakikolwiek ratunek przed całkowitą zagładą królestwa. Rozdział osiemnasty.


Najwyższy skrzywił się, przeglądając kolejne stronice podręcznika od fizyki. Słowa, które się na nich znajdowały, były napisane ewidentnie w nieznanym mu języku, a jeśli właśnie o to chodziło (i tak, w tym wypadku przyznawał się do tego z pokornie zwieszoną głową), był on niestety zupełnie niewyuczalny.
Jedynym ratunkiem pozostała, więc Wiedźma. I choć w pierwszym odruchu Książę bronił się, jak tylko potrafił przed tą myślą, to prawda niestety pozostawała taka, iż tylko ona mogła mu pomóc.

Westchnął, starając się zapamiętać niezwykle skomplikowany wzór. (A królewski nauczyciel od samego małego wpajał mu, iż stała plamca nie jest wcale taka skomplikowana. Okłamał go! Perfidnie i z wykorzystaniem jego bezkresnego zaufania, tudzież Pan rozpoczął rozmyślanie nad stosowną karą dla tego przypadku. Hm… rozszarpanie przez lwy będzie stosowne?)
Jednakże w pewnej chwili już zaczęło wydawać mu się, iż rozumie. Już się cieszył, już promyk nadziei wesoło zamrugał w jego sercu. Przeczytał jedno zadanie, wybrał odpowiednie dane oraz podstawił pod wzór.

I na królewskie koguty!
Oczywiście brakowało mu jednej literki! Książę ze złości rzucił podręcznikiem w bliżej nieokreślonym kierunku, choć  - jak się już za niecałą sekundę okazało – trafił prosto w szafkę, na której równiutko stały poustawiane kolorowe (pewnie trujące!) eliksiry oraz wszelakiego rodzaju maści czarownicy.

Zadrżał.
Strach opętał go w całości, ale nie pozostawało mu nic innego, tylko jakoś ukryć wyrządzone przez siebie szkody, więc momentalnie dopadł do tego, co leżało na podłodze i zaczął układać wszystkie fiolki z niebezpieczną zawartością w równiutki stosik.

- Przepraszam bardzo, ale jeśli chciałeś sobie pomalować paznokcie, to chociaż mogłeś spytać o pozwolenie.
Po raz kolejny strach ogarnął jego delikatne ciało, poczuł jak kończyny mu zesztywniały, a z mózgu odpłynęła krew. Tak mniej więcej pewnie powinien czuć się ktoś, na kogo czyha już kostucha ze świeżo naostrzoną kosą w dłoni.

Mimo wszystko zrobił niewinną minkę.
- Słucham?  - spytał słabym głosikiem, który ledwo wydobył się z jego krtani. – Ja tylko chciałem posprzątać. Naprawdę… Musiałem do jasnej cholery obronić swoje dzieci przed trującymi oparami, które na pewno za chwilę zaczęłyby się nad tym czymś unosić! Zaiste!

Potężny i wszechwładczy głos Księcia, który stopniowo coraz bardziej przybierał na sile, zdawał się go aż rozsadzać. Najwyższy uśmiechnął się tak, jak tylko on potrafi, starając się zachowywać jednakże coś na kształt bezmiernego panowania nad całym światem oraz wszystkim, co się po nim przechadzało. Przyjął również dumną pozę, odważnie uniósł głowę, a sokoli wzrok utkwił w dziewczynie. Co jak co, niemniej był przekonany, że wygląda jak jakimś starożytny Ramzes, albo ktoś w tym rodzaju. No dobra, umówmy się, iż nigdy specjalnie nie przekładał się do historii tamtego okresu; po prostu go nie interesowała.
- I ja wiem też, że ty tylko czyhasz na naszą śmierć, by nas zamienić w karaluchy, albo inaczej! Na pewno chciałaś nas tym czymś uśpić, a później podpełzłabyś do ciał, by odpiłować nam głowy oraz wszelakie kończyny! Ja nawet rozumiem mnie! Jestem doprawdy doskonały, piękny, ponętny i w ogóle świetny nad świetnymi oraz genialnymi, ale zlituj się nad Arnoldkiem i Gertrudką! To tylko niewinne dzieci! Niczym ci nie zaszkodziły!

Minęła sekunda. Druga. Trzecia. Czwarta. Kolejna.
Co prawda, Władca zauważył, iż Sammi spogląda na niego co najmniej dziwnie, ale jakoś nic sobie z tego nie zrobił, bo on przecież od zawsze miał rację, a to kompletnie niewytłumaczalne zachowanie Wiedźmy na pewno wiązało się tylko i wyłącznie z faktem, iż zapewne podziwiała jego jakże inteligentny wykład. Tak.

- Ciebie to już kompletnie pojebało, Wellinger. Miałam jeszcze jakieś resztki nadziei, że będzie z ciebie człowiek. Pokraczny, ale jednak. Niemniej to chyba niewykonalne.  – mruknęła dziewczyna jakby ode chcenia, strzepując przy okazji ze ślicznej czerwonej bluzy (która bynajmniej nie była zasunięta pod samą szyję, więc dało się zauważyć kawałek jakże uroczego dekoltu założonego ewidentnie tylko po to, by Karlowi i Schusterowi ślina z gęby leciała niczym psom chorym na wściekliznę) jakieś niewidzialne – przynajmniej dla niego- obłoczki kurzu. Następnie zaś, tak jakby nigdy nic się nie wydarzyło (a przecież obraziła Najwyższy Majestat!), uśmiechnęła się promiennie, odwróciła na pięcie i już chciała wyjść, jednakże Władca okazał się szybszy. Jednym potężnym susem pokonał dzielącą ich odległość, łapiąc jędzę za hebanowe włosy. Ta wydała z siebie rozdzierający okrzyk, niemniej Książę pozostał całkowicie niewzruszony i  - dla zademonstrowania swojej potężnej mocy – rzucił ją na łóżko.
- Jesteś moim więźniem. Obraziłaś moją królewską godność.  – powiedział tonem Pana, a następnie przysiadł się do wciąż trzymającej się za głowę Wiedźmy.  –Boli? Trudno, masz karę. I będziesz robić wszystko to, co ja ci rozkażę, ponieważ jesteś tylko marnym poddanym.

Inna sprawa, iż jego arcydelikatne palce już błądziły gdzieś w pobliżu zapięcia od tej naprawdę jakże uroczej bluzy.

 

* * *

- Jesteś pierdolnięty młynarskim workiem po mące, Wellinger. – mruknęła Sammi, starając się zachować pozory tego dystansu, jaki powinna mieć względem jego osoby, co wychodziło jej raczej marnie, ponieważ – jakimś absolutnie niewyjaśnionym cudem – nie była w stanie mu odmówić, chociaż starała się , jak tylko mogła.
To raczej on ją zaczarował, a nie ona jego, co w gruncie rzeczy było dość zabawnym zjawiskiem, biorąc pod uwagę fakt, iż to coś, właśnie ją uważało za wiedźmę z piekła rodem.

- Nie pierdolnięty, i nie Wellinger – chłopak uśmiechnął się, ukazując rząd idealnie białych oraz równych zębów. – Zwracaj się do mnie Władco, Panie, Najwyższy, Książę, jak ci wygodniej. Muszę w końcu pokazać poddanemu mi światu moje w pełni arystokratyczne pochodzenie.
Mało nie zakrztusiła się własną śliną, gdy zrozumiała sens tychże słów. Momentalnie doszła do wniosku, że wcześniej nie doceniała tępoty tego człowieka, a jej mózg na pewno nie był w stanie ogarnąć jej teraz. Zaczęła zastanawiać się, co tak właściwie robi obok osoby ewidentnie chorej psychicznie, odpowiedź znajdując już po niedługiej chwili, gdy usta tego palanta musnęły jej odsunięty dekolt.

I już chciała się zamachnąć, już miała go zdzielić po mordzie, niemniej nagle…
Nagle poczuła, że to jej się podoba, co pozostawało kompletnie bez sensu. Nie odepchnęła go, więc od siebie, ale przyciągnęła bliżej. On zaś bluzę rozpiął kompletnie…

A później nawet nie zorientowała się, kiedy wszystko inne przestało mieć jakiekolwiek znaczenie.
Zgłupieli. Na bank zgłupieli.

 

* * * *

„Kochanie!
Jesteś niesamowita, wiesz? Każdy twój dotyk, nawet ten najmniejszy, zdaje się mnie paraliżować, stwarzając pozory nikłego szczęścia wymieszanego z pożądaniem. Twój śmiech i te wszystkie wrzaski są najznakomitszą muzyką dla moich, wyczulonych na różnorakie piękne akordy, uszu. Nie ma chwili, bym o Tobie nie myślał. Nie ma momentu, w którym na me usta, nie cisnęłoby się Twoje imię, które brzmi jak delikatny ptasi świergot. Zresztą słyszałem Cię kiedyś, gdy sobie śpiewałaś. Masz głos słowika – ptaka raju. Codziennie rano Ci się przyglądam. Jesteś taka śliczna, gdy dopiero co wstaniesz z łóżka i na wpół przytomna schodzisz na śniadanie albo gdy przebierasz się w tą rozciągniętą bluzkę z tym fajnym królikiem, która służy Ci za piżamkę… Nie to, że jej nie lubię, bo naprawdę mi się ona podoba, jednakże marzę o tym, by ją z Ciebie zerwać, byś powiedziała mi, iż kochasz mnie całym sercem i tylko mnie pragniesz. Bo Ty jesteś dla mnie jedyna i najważniejsza, wiesz, Słonko?  Nie zrezygnuję z Ciebie. Nigdy. I będę Cię miał na własność – chociażby siłą.
Będziesz moja. Ja wiem, że Ty tego chcesz. Czuję to w każdym Twym, przesyconym erotycznym blaskiem, spojrzeniu. Pożądasz mnie.

Już niedługo, Najpiękniejsza."
 
 
 
___________________________________________________________________
No co no.
Znów miałam dłuższą przerwę. Pół tego rozdziału leżało sobie tak ponad miesiąc i za nic nie chciał się on sam dokończyć, choć błagałam, jak tylko mogłam.
Przepraszam, muszę się naprawdę ogarnąć.
I jeszcze jedno, Słoneczka. Zauważyłam, że ostatnimi czasy jest jakiś dziwny zastój na naszym Bloggerze. Wiecie o tym i Wy zresztą. Do tego dochodzą jeszcze moje miesięczne postoje... Po prostu nie mam pojęcia, kto to jeszcze czyta (jeśli ktoś w ogóle). Ostatnio dużo dziewczyn o to prosi, więc poproszę i ja.
Jeśli nadal śledzicie tą historię, wpadniecie na ten rozdział, napiszcie mi w komentarzu chociażby "Jestem." Dla informacji.
Z góry dziękuję, Skarby i przesyłam buziaki! :*
 
A! zapomniałabym! Na tym blogu jestem o wiele częściej! : http://idealne-wady.blogspot.com/

12 komentarzy:

  1. Jestem ;D
    A tak ogólnie to Wellinger jest w tym opowiadania bardziej dziwny niż przypuszczałam -,- A Sammi się zmienia... Ona mu serio pozwoliła? :O No to żeby to się w kwiatuszki później nie przerodziło :D Ale Andi to serio jakiś... Nie znajdę określenia- powalony?
    A ten list to Wllingera do Sammi, prawda? :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie, kochana ;*

    http://ski-jump-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem :)
    Nigdy nie komentowałam, bo z reguły mi to nie wychodzi :) ...
    Chcąc określić to opowiadanie z resztą tak jak i inne twojego autorstwa, trzeba użyć przymiotnika genialne! :* A to i tak za mało :* Zawsze uśmiech wpływa na moją twarz jak widzę nowy rozdział :) Czekam więc na wszelkie nowości ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem i ja ;)
    Uwielbiam Twoje opowiadanie, to w jaki sposób postrzega się Welli <3
    Nie ukrywam, że jestem niezmiernie ciekawa jak dalej potoczą się losy Andiego i Sammi, bo coś mi się wydaje, że zdrowo namieszasz w ich relacjach ;D
    Kocham reakcje Sammi na dziwactwa Wellingera ;D Jest taka spokojna, ironiczna i złośliwa do szpiku kości ;D Uzupełniają się perfekcyjnie!
    Z niecierpliwością czekałam na ten rozdział i z taką samą niecierpliwością czekam na kolejny!
    Tymczasem zapraszam do mnie:
    http://piecesofhersmile.blogspot.com/
    http://partofyoursoul.blogspot.com/
    Ściskam i weny życzę! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też jestem, tylko że ten blogowy zastój i mnie zaczyna brać w swoje łapska, mimo że próbuję się przed nim bronić rękami i nogami.
    Niemniej przeczytałam i wiesz co? Wellinger przestał mnie śmieszyć, a zaczął przerażać. Czy on nie jest przypadkiem chory psychicznie? Ja pytam poważenie! No, bo te teksty, które kierował pod adresem Sammi z całą pewnością nie były normalne. "Jesteś tylko marnym poddanym". Czy to jakieś sado maso? W każdym razie - ja również uważam, że Wellinger jest pieprznięty i boję się o to, że świat faktycznie czeka zagłada jeśli on dalej będzie postrzegał siebie jako Władcę wszystkiego.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. No pisałam wcześniej, że on jest chory psychiczne, innego wytłumaczenia nie ma na jego zachowanie. Sammi się to podobało, ale ciekawe dlaczego? Czyżby zaczeła do Księcia coś czuć?:-D I ten list. Nadal nie wiem kto to może być. Bo jakby był to Welli to by było za proste. A może Rysia wkręcisz jako autora tego listu? Z tymi swoimi uroczymi dołeczkami, miałby może szanse u Sammi. :-)
    Weny :-*
    Pati :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Byłam, jestem i pozostanę, nawet jakbyś miała te rozdziały dodawać nawet co miesiąc :) Dla chorego psychicznie Władcy oraz wiedzmy Sammi zawsze warto. Życzę weny :)
    Aga xoxo

    OdpowiedzUsuń
  7. Słonko, ja jestem. Oczywiście, że jestem. Ale z prawdziwym komentarzem zawitam wieczorkiem :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Co to się dzieje! :)
    Książę nam chyba do reszty zwariował. No, no, namieszałaś nam teraz w głowach :D Aż jeszcze bardziej jestem ciekawa, co dalej. Bo spodziewać się można wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
  9. Slonko ja jestem I zawsze byłam

    OdpowiedzUsuń
  10. jestem i zawsze będę :) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja też jestem;) Jak zawsze pękałam ze śmiechu przy wątkach z pająkami... Nie ma co, są coraz bardziej zaniedbywane przez własnego ojca. No i co? Królestwo chyba nie zostanie uratowane. Na boku patrząc co się już dzieje na tym świecie, serio można się bać jego przejęcia rządów;p
    Tylko ja sobie myślałam, że jego teoria władcza zostaje w jego główce, a tu co? On do Sammi z tym wyskoczył. I jak on ją traktuje- oto jest pytanie. Bo z jednej strony można to nazwać wykorzystywaniem- widzi dekolt to się nie powstrzyma, no i te teksty. A z drugiej to jest silna, porządna dziewczyna i szczerze wątpię czy pozwoliłaby sobą tak nagle i po prostu pomiatać. Pytanie na ile się bawią, a na ile tytuły "księcia" i "wiedźmy" są bliskie roztrzaskania się o ziemię? A może Najwyższemu o fizykę ciągle chodzi. Trochę rozumiem, radość że nie będę się już jej uczyć jest bezcenna;p
    Buziaki i dużo weny;*

    OdpowiedzUsuń
  12. To opowiadanie jest genialne. Zapraszam Ciebie i Twoje czytelniczki do mnie. Dopiero startuję, więc wybaczcie.

    http://marzeniasiespelniaja-pg.uchwycone-chwile.pl/2014/12/14/to-nie-moja-wina-ze-jestes-glupi-czyli-milosc-dwoch-uspionych-wulkanow/

    OdpowiedzUsuń