Najwyższy skrzywił się,
przeglądając kolejne stronice podręcznika od fizyki. Słowa, które się na nich
znajdowały, były napisane ewidentnie w nieznanym mu języku, a jeśli właśnie o
to chodziło (i tak, w tym wypadku przyznawał się do tego z pokornie
zwieszoną głową), był on niestety zupełnie niewyuczalny.
Jedynym ratunkiem pozostała,
więc Wiedźma. I choć w pierwszym odruchu Książę bronił się, jak tylko potrafił
przed tą myślą, to prawda niestety pozostawała taka, iż tylko ona mogła mu
pomóc.
Westchnął, starając się
zapamiętać niezwykle skomplikowany wzór. (A królewski nauczyciel od samego
małego wpajał mu, iż stała plamca nie jest wcale taka skomplikowana. Okłamał
go! Perfidnie i z wykorzystaniem jego bezkresnego zaufania, tudzież Pan
rozpoczął rozmyślanie nad stosowną karą dla tego przypadku. Hm… rozszarpanie
przez lwy będzie stosowne?)
Jednakże w pewnej chwili już
zaczęło wydawać mu się, iż rozumie. Już się cieszył, już promyk nadziei wesoło
zamrugał w jego sercu. Przeczytał jedno zadanie, wybrał odpowiednie dane oraz podstawił
pod wzór.
I na królewskie koguty!
Oczywiście brakowało mu jednej
literki! Książę ze złości rzucił podręcznikiem w bliżej nieokreślonym kierunku,
choć - jak się już za niecałą sekundę
okazało – trafił prosto w szafkę, na której równiutko stały poustawiane kolorowe
(pewnie trujące!) eliksiry oraz wszelakiego rodzaju maści czarownicy.
Zadrżał.
Strach opętał go w całości, ale
nie pozostawało mu nic innego, tylko jakoś ukryć wyrządzone przez siebie
szkody, więc momentalnie dopadł do tego, co leżało na podłodze i zaczął układać
wszystkie fiolki z niebezpieczną zawartością w równiutki stosik.
- Przepraszam bardzo, ale jeśli
chciałeś sobie pomalować paznokcie, to chociaż mogłeś spytać o pozwolenie.
Po raz kolejny strach ogarnął
jego delikatne ciało, poczuł jak kończyny mu zesztywniały, a z mózgu odpłynęła
krew. Tak mniej więcej pewnie powinien czuć się ktoś, na kogo czyha już
kostucha ze świeżo naostrzoną kosą w dłoni.
Mimo wszystko zrobił niewinną
minkę.
- Słucham? - spytał słabym głosikiem, który ledwo
wydobył się z jego krtani. – Ja tylko chciałem posprzątać. Naprawdę… Musiałem
do jasnej cholery obronić swoje dzieci przed trującymi oparami, które na pewno
za chwilę zaczęłyby się nad tym czymś unosić! Zaiste!
Potężny i wszechwładczy głos
Księcia, który stopniowo coraz bardziej przybierał na sile, zdawał się go aż
rozsadzać. Najwyższy uśmiechnął się tak, jak tylko on potrafi, starając się
zachowywać jednakże coś na kształt bezmiernego panowania nad całym światem oraz
wszystkim, co się po nim przechadzało. Przyjął również dumną pozę, odważnie
uniósł głowę, a sokoli wzrok utkwił w dziewczynie. Co jak co, niemniej był
przekonany, że wygląda jak jakimś starożytny Ramzes, albo ktoś w tym rodzaju.
No dobra, umówmy się, iż nigdy specjalnie nie przekładał się do historii
tamtego okresu; po prostu go nie interesowała.
- I ja wiem też, że ty tylko czyhasz
na naszą śmierć, by nas zamienić w karaluchy, albo inaczej! Na pewno chciałaś
nas tym czymś uśpić, a później podpełzłabyś do ciał, by odpiłować nam głowy oraz
wszelakie kończyny! Ja nawet rozumiem mnie! Jestem doprawdy doskonały, piękny, ponętny
i w ogóle świetny nad świetnymi oraz genialnymi, ale zlituj się nad Arnoldkiem
i Gertrudką! To tylko niewinne dzieci! Niczym ci nie zaszkodziły!
Minęła sekunda. Druga. Trzecia.
Czwarta. Kolejna.
Co prawda, Władca zauważył, iż Sammi
spogląda na niego co najmniej dziwnie, ale jakoś nic sobie z tego nie zrobił,
bo on przecież od zawsze miał rację, a to kompletnie niewytłumaczalne
zachowanie Wiedźmy na pewno wiązało się tylko i wyłącznie z faktem, iż zapewne
podziwiała jego jakże inteligentny wykład. Tak.
- Ciebie to już kompletnie
pojebało, Wellinger. Miałam jeszcze jakieś resztki nadziei, że będzie z ciebie człowiek.
Pokraczny, ale jednak. Niemniej to chyba niewykonalne. – mruknęła dziewczyna jakby ode chcenia,
strzepując przy okazji ze ślicznej czerwonej bluzy (która bynajmniej nie była
zasunięta pod samą szyję, więc dało się zauważyć kawałek jakże uroczego dekoltu
założonego ewidentnie tylko po to, by Karlowi i Schusterowi ślina z gęby
leciała niczym psom chorym na wściekliznę) jakieś niewidzialne – przynajmniej dla
niego- obłoczki kurzu. Następnie zaś, tak jakby nigdy nic się nie wydarzyło (a
przecież obraziła Najwyższy Majestat!), uśmiechnęła się promiennie, odwróciła
na pięcie i już chciała wyjść, jednakże Władca okazał się szybszy. Jednym
potężnym susem pokonał dzielącą ich odległość, łapiąc jędzę za hebanowe włosy.
Ta wydała z siebie rozdzierający okrzyk, niemniej Książę pozostał całkowicie niewzruszony
i - dla zademonstrowania swojej potężnej
mocy – rzucił ją na łóżko.
- Jesteś moim więźniem.
Obraziłaś moją królewską godność. –
powiedział tonem Pana, a następnie przysiadł się do wciąż trzymającej się za
głowę Wiedźmy. –Boli? Trudno, masz karę.
I będziesz robić wszystko to, co ja ci rozkażę, ponieważ jesteś tylko marnym
poddanym.
Inna sprawa, iż jego arcydelikatne
palce już błądziły gdzieś w pobliżu zapięcia od tej naprawdę jakże uroczej
bluzy.
*
* *
- Jesteś pierdolnięty młynarskim
workiem po mące, Wellinger. – mruknęła Sammi, starając się zachować pozory tego
dystansu, jaki powinna mieć względem jego osoby, co wychodziło jej raczej
marnie, ponieważ – jakimś absolutnie niewyjaśnionym cudem – nie była w stanie
mu odmówić, chociaż starała się , jak tylko mogła.
To raczej on ją zaczarował, a
nie ona jego, co w gruncie rzeczy było dość zabawnym zjawiskiem, biorąc pod
uwagę fakt, iż to coś, właśnie ją uważało za wiedźmę z piekła rodem.
- Nie pierdolnięty, i nie
Wellinger – chłopak uśmiechnął się, ukazując rząd idealnie białych oraz równych
zębów. – Zwracaj się do mnie Władco, Panie, Najwyższy, Książę, jak ci
wygodniej. Muszę w końcu pokazać poddanemu mi światu moje w pełni
arystokratyczne pochodzenie.
Mało nie zakrztusiła się własną
śliną, gdy zrozumiała sens tychże słów. Momentalnie doszła do wniosku, że
wcześniej nie doceniała tępoty tego człowieka, a jej mózg na pewno nie był w
stanie ogarnąć jej teraz. Zaczęła zastanawiać się, co tak właściwie robi obok
osoby ewidentnie chorej psychicznie, odpowiedź znajdując już po niedługiej
chwili, gdy usta tego palanta musnęły jej odsunięty dekolt.
I już chciała się zamachnąć, już
miała go zdzielić po mordzie, niemniej nagle…
Nagle poczuła, że to jej się
podoba, co pozostawało kompletnie bez sensu. Nie odepchnęła go, więc od siebie,
ale przyciągnęła bliżej. On zaś bluzę rozpiął kompletnie…
A później nawet nie zorientowała
się, kiedy wszystko inne przestało mieć jakiekolwiek znaczenie.
Zgłupieli. Na bank zgłupieli.
*
* * *
„Kochanie!
Jesteś niesamowita, wiesz? Każdy twój dotyk, nawet ten najmniejszy, zdaje się mnie paraliżować, stwarzając pozory nikłego szczęścia wymieszanego z pożądaniem. Twój śmiech i te wszystkie wrzaski są najznakomitszą muzyką dla moich, wyczulonych na różnorakie piękne akordy, uszu. Nie ma chwili, bym o Tobie nie myślał. Nie ma momentu, w którym na me usta, nie cisnęłoby się Twoje imię, które brzmi jak delikatny ptasi świergot. Zresztą słyszałem Cię kiedyś, gdy sobie śpiewałaś. Masz głos słowika – ptaka raju. Codziennie rano Ci się przyglądam. Jesteś taka śliczna, gdy dopiero co wstaniesz z łóżka i na wpół przytomna schodzisz na śniadanie albo gdy przebierasz się w tą rozciągniętą bluzkę z tym fajnym królikiem, która służy Ci za piżamkę… Nie to, że jej nie lubię, bo naprawdę mi się ona podoba, jednakże marzę o tym, by ją z Ciebie zerwać, byś powiedziała mi, iż kochasz mnie całym sercem i tylko mnie pragniesz. Bo Ty jesteś dla mnie jedyna i najważniejsza, wiesz, Słonko? Nie zrezygnuję z Ciebie. Nigdy. I będę Cię miał na własność – chociażby siłą.
Będziesz moja. Ja wiem, że Ty tego chcesz. Czuję to w każdym Twym, przesyconym erotycznym blaskiem, spojrzeniu. Pożądasz mnie.
Jesteś niesamowita, wiesz? Każdy twój dotyk, nawet ten najmniejszy, zdaje się mnie paraliżować, stwarzając pozory nikłego szczęścia wymieszanego z pożądaniem. Twój śmiech i te wszystkie wrzaski są najznakomitszą muzyką dla moich, wyczulonych na różnorakie piękne akordy, uszu. Nie ma chwili, bym o Tobie nie myślał. Nie ma momentu, w którym na me usta, nie cisnęłoby się Twoje imię, które brzmi jak delikatny ptasi świergot. Zresztą słyszałem Cię kiedyś, gdy sobie śpiewałaś. Masz głos słowika – ptaka raju. Codziennie rano Ci się przyglądam. Jesteś taka śliczna, gdy dopiero co wstaniesz z łóżka i na wpół przytomna schodzisz na śniadanie albo gdy przebierasz się w tą rozciągniętą bluzkę z tym fajnym królikiem, która służy Ci za piżamkę… Nie to, że jej nie lubię, bo naprawdę mi się ona podoba, jednakże marzę o tym, by ją z Ciebie zerwać, byś powiedziała mi, iż kochasz mnie całym sercem i tylko mnie pragniesz. Bo Ty jesteś dla mnie jedyna i najważniejsza, wiesz, Słonko? Nie zrezygnuję z Ciebie. Nigdy. I będę Cię miał na własność – chociażby siłą.
Będziesz moja. Ja wiem, że Ty tego chcesz. Czuję to w każdym Twym, przesyconym erotycznym blaskiem, spojrzeniu. Pożądasz mnie.
Już niedługo, Najpiękniejsza."
___________________________________________________________________
No co no.
Znów miałam dłuższą przerwę. Pół tego rozdziału leżało sobie tak ponad miesiąc i za nic nie chciał się on sam dokończyć, choć błagałam, jak tylko mogłam.
Przepraszam, muszę się naprawdę ogarnąć.
I jeszcze jedno, Słoneczka. Zauważyłam, że ostatnimi czasy jest jakiś dziwny zastój na naszym Bloggerze. Wiecie o tym i Wy zresztą. Do tego dochodzą jeszcze moje miesięczne postoje... Po prostu nie mam pojęcia, kto to jeszcze czyta (jeśli ktoś w ogóle). Ostatnio dużo dziewczyn o to prosi, więc poproszę i ja.
Jeśli nadal śledzicie tą historię, wpadniecie na ten rozdział, napiszcie mi w komentarzu chociażby "Jestem." Dla informacji.
Z góry dziękuję, Skarby i przesyłam buziaki! :*
A! zapomniałabym! Na tym blogu jestem o wiele częściej! : http://idealne-wady.blogspot.com/
Jestem ;D
OdpowiedzUsuńA tak ogólnie to Wellinger jest w tym opowiadania bardziej dziwny niż przypuszczałam -,- A Sammi się zmienia... Ona mu serio pozwoliła? :O No to żeby to się w kwiatuszki później nie przerodziło :D Ale Andi to serio jakiś... Nie znajdę określenia- powalony?
A ten list to Wllingera do Sammi, prawda? :)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie, kochana ;*
http://ski-jump-love.blogspot.com/
Jestem :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie komentowałam, bo z reguły mi to nie wychodzi :) ...
Chcąc określić to opowiadanie z resztą tak jak i inne twojego autorstwa, trzeba użyć przymiotnika genialne! :* A to i tak za mało :* Zawsze uśmiech wpływa na moją twarz jak widzę nowy rozdział :) Czekam więc na wszelkie nowości ;)
Jestem i ja ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowiadanie, to w jaki sposób postrzega się Welli <3
Nie ukrywam, że jestem niezmiernie ciekawa jak dalej potoczą się losy Andiego i Sammi, bo coś mi się wydaje, że zdrowo namieszasz w ich relacjach ;D
Kocham reakcje Sammi na dziwactwa Wellingera ;D Jest taka spokojna, ironiczna i złośliwa do szpiku kości ;D Uzupełniają się perfekcyjnie!
Z niecierpliwością czekałam na ten rozdział i z taką samą niecierpliwością czekam na kolejny!
Tymczasem zapraszam do mnie:
http://piecesofhersmile.blogspot.com/
http://partofyoursoul.blogspot.com/
Ściskam i weny życzę! ;*
Ja też jestem, tylko że ten blogowy zastój i mnie zaczyna brać w swoje łapska, mimo że próbuję się przed nim bronić rękami i nogami.
OdpowiedzUsuńNiemniej przeczytałam i wiesz co? Wellinger przestał mnie śmieszyć, a zaczął przerażać. Czy on nie jest przypadkiem chory psychicznie? Ja pytam poważenie! No, bo te teksty, które kierował pod adresem Sammi z całą pewnością nie były normalne. "Jesteś tylko marnym poddanym". Czy to jakieś sado maso? W każdym razie - ja również uważam, że Wellinger jest pieprznięty i boję się o to, że świat faktycznie czeka zagłada jeśli on dalej będzie postrzegał siebie jako Władcę wszystkiego.
Buziaki :*
No pisałam wcześniej, że on jest chory psychiczne, innego wytłumaczenia nie ma na jego zachowanie. Sammi się to podobało, ale ciekawe dlaczego? Czyżby zaczeła do Księcia coś czuć?:-D I ten list. Nadal nie wiem kto to może być. Bo jakby był to Welli to by było za proste. A może Rysia wkręcisz jako autora tego listu? Z tymi swoimi uroczymi dołeczkami, miałby może szanse u Sammi. :-)
OdpowiedzUsuńWeny :-*
Pati :-)
Byłam, jestem i pozostanę, nawet jakbyś miała te rozdziały dodawać nawet co miesiąc :) Dla chorego psychicznie Władcy oraz wiedzmy Sammi zawsze warto. Życzę weny :)
OdpowiedzUsuńAga xoxo
Słonko, ja jestem. Oczywiście, że jestem. Ale z prawdziwym komentarzem zawitam wieczorkiem :*
OdpowiedzUsuńCo to się dzieje! :)
OdpowiedzUsuńKsiążę nam chyba do reszty zwariował. No, no, namieszałaś nam teraz w głowach :D Aż jeszcze bardziej jestem ciekawa, co dalej. Bo spodziewać się można wszystkiego.
Slonko ja jestem I zawsze byłam
OdpowiedzUsuńjestem i zawsze będę :) Buziaki
OdpowiedzUsuńJa też jestem;) Jak zawsze pękałam ze śmiechu przy wątkach z pająkami... Nie ma co, są coraz bardziej zaniedbywane przez własnego ojca. No i co? Królestwo chyba nie zostanie uratowane. Na boku patrząc co się już dzieje na tym świecie, serio można się bać jego przejęcia rządów;p
OdpowiedzUsuńTylko ja sobie myślałam, że jego teoria władcza zostaje w jego główce, a tu co? On do Sammi z tym wyskoczył. I jak on ją traktuje- oto jest pytanie. Bo z jednej strony można to nazwać wykorzystywaniem- widzi dekolt to się nie powstrzyma, no i te teksty. A z drugiej to jest silna, porządna dziewczyna i szczerze wątpię czy pozwoliłaby sobą tak nagle i po prostu pomiatać. Pytanie na ile się bawią, a na ile tytuły "księcia" i "wiedźmy" są bliskie roztrzaskania się o ziemię? A może Najwyższemu o fizykę ciągle chodzi. Trochę rozumiem, radość że nie będę się już jej uczyć jest bezcenna;p
Buziaki i dużo weny;*
To opowiadanie jest genialne. Zapraszam Ciebie i Twoje czytelniczki do mnie. Dopiero startuję, więc wybaczcie.
OdpowiedzUsuńhttp://marzeniasiespelniaja-pg.uchwycone-chwile.pl/2014/12/14/to-nie-moja-wina-ze-jestes-glupi-czyli-milosc-dwoch-uspionych-wulkanow/